Cinkciarze

Wniosek o dofinansowanie z EFS projektu pn.:

„Cinkciarze”

Był kiedyś taki popularny, nieformalny zawód jak cinkciarz. Cinkciarze okres świetności mieli za czasów PRL-u, gdy nie było jeszcze kantorów wymiany walut. Nielegalnie wymieniali wówczas głównie dolary amerykańskie oraz w mniejszym stopniu inne waluty, a także bony dolarowe. Kasta cinkciarzy składała się przeważnie z byłych milicjantów, ubeków, esbeków, czy innych agentów. Jednym słowem – kapusiów i szmalcowników. Dosłownie i w przenośni.

Wielu cinkciarzy porobiło zawrotne kariery na czarnym rynku. Stworzyło sobie luks imperia. Wielu też „sztosy” takie przepłaciło życiem. Przykładem kariery „od pucybuta do milionera” był swego czasu Lech Grobelny. Puścił w skarpetkach 11 tys. ludzi, którzy utopili ponad 2,8 mln USD w jego „Bezpiecznej Kasie Oszczędności”. Nawiasem mówiąc, syndyk masy upadłościowej spółki Grobelnego – były senator Samoobrony Henryk Dzido – nie widział w tym żadnego problemu. Wyrok zresztą przeciwko Grobelnemu uchylono i sprawę po 14 latach umorzono, mało tego, były waluciarz ma ochotę ponownie ściągnąć pieniądze podatników w formie odszkodowania od skarbu państwa za „niewinną” 5-letnią odsiadkę. Póki co, jest zwykłym kloszardem, a więc przykładem „od milionera do pucybuta”. Całkiem nieźle mają się dziś za to inni „gracze na giełdzie papierów wartościowych” tacy jak Zygmunt Solorz-Żak, Jan Kulczyk, Ryszard Krauze, czy Aleksander (Tomasz) Gudzowaty.

U nas w Jeleniej Górze też był taki jeden cinkciarz. Stał pod Pewexem na ul. Podwale w latach 80-tych i wołał do mnie „cincz many”, gdy wracałem z pracy z DDR. Potem był radnym Jeleniej Góry II kadencji i jeździł do Las Vegas za pieniądze z „wodnej ruletki”. Widać cienką miał żyłkę cinkciarską, skoro skończył karierę na byle jakiej stacji paliw. Mądrzejsi cinkciarze przenieśli się spod Baltony i portów morskich do różnych spółek akcyjnych. Obracają poważnymi obligacjami.

Dziś zatem też mamy cinkciarzy. Dziś legalnie robią szmal bez produkcji. Niektórzy zakamuflowali się w powiatowych urzędach pracy, samorządach lokalnych, różnych fundacjach, centrach, instytutach, inspektoratach, agencjach rządowych i biurach doradczych. Bezkonkurencyjny jest ZUS w tej materii. Niektórzy dodają do tego jeszcze jedną grupę społeczną – ja się narażał nie będę. Najlepsze wałki kręcą na obywatelach parlamentarzyści, rząd polski i Prezydent RP. Żyją z haraczy (podatki), są nietykalni (immunitety), mają obstawę (BOR). Byłbym niekonsekwentny, gdybym nie potwierdził, że największym cinkciarzem RP jest prezes NBP Leszek Balcerowicz oczywiście. W końcu przewala największą rzeszę ciułaczy. Nieźle żyją z podwójnych wałków bossowie dużych partii politycznych – nie dość, że prowadzą kampanię wyborczą z pieniędzy „dilerów” i „koników” (członków partii), to jeszcze mają zwrot pieniędzy z ogólnej kasy budżetu państwa. Przoduje tutaj Samoobrona, Pis, PO i SLD.

Przewałki dokonywane były w Polsce często kosztem ofiar pracy przymusowej w czasie II WŚ w Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Kosztem osób niepełnosprawnych w PFRON. Kosztem naiwnych w WOŚP Jurka Owsiaka. Kosztem ochrony środowiska. Przewałki robiono przy okazji różnych prywatyzacji i zbiórek pod hasłem rzekomych prób ratowania dużych zakładów państwowych. Nazwisk i instytucji szczegółowo nie trzeba tutaj wymieniać. Nie przyniesie to chwały autorowi i nie doprowadzi do rozliczenia sprawców. Każdy ma swój rozum i potrafi sam umiejscowić sobie w głowie swoich cinkciarzy.

O ile można zrozumieć niechęć do rozliczenia największych afer III RP, takich jak FOZZ, rubla transferowego, „Telegrafu”, świadectw udziałowych NFI i NFZ, to jednak nie da się wybaczyć przewalanek dokonanych w imię najświętszych wartości solidaryzmu społecznego, pomocy charytatywnej, odszkodowań za cierpienia i czynionych pod sztandarem patriotyzmu. Grzechem śmiertelnym jest żerowanie na ofiarach losu, ludziach słabych, schorowanych i zahipnotyzowanych. Piekło czeka z pewnością tych, którzy wykorzystują do tego religię i uczucia duchowe. Tych, którzy głoszą powszechną miłość do Boga i ludzi, a wypowiadają jednocześnie antynomie logiczne. Szafują na wyrost prawdą i sobie pojętym pojednaniem. Tych, którzy opluwają innych i czynią z siebie ofiary. Którzy dzielą ludzi na lepszych i gorszych zamiast uprawiać to, do czego zostali faktycznie powołani.

Największym beneficjentem przewalanej kasy w naszym obszarze geopolitycznym jest sama Unia Europejska i jej komisarze, czyli Eurocinkciarze. Mechanizm jest prosty. Przewalają kasę wszystkich podatników wpłaconą do kasy głównej Unii Europejskiej. Jakaś jałmużna z tego skapła niektórym drogowcom, transportowcom, czy samorządom w ramach Funduszy Przedakcesyjnych (ISPA, SAPARD, PHARE), jakiś ochłap przechwycili co wytrwalsi rolnicy i rybacy. Ci cwaniacy, którzy mają kontakty za granicą i zawiązali sobie takie Euroregiony Nysa mogą skorzystać z Inicjatywy Wspólnotowej (np. EQUAL, czy INTERREG III). Fundusz Spójności i Fundusze Strukturalne z EFRR i EFS (programy ZPORR i SPO RZL) przelewane są przeważnie w próżne. Są powielaniem już istniejących działań instytucji rynku pracy, edukacyjnych i zwalczających patologie. Są zwykłym biciem piany, nie mającym żadnego realnego wpływu na zmniejszenie skali bezrobocia, czy przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Z „dopłat bezpośrednich” korzystają głównie takie cynki jak Piskorski. Każda „reforma” jest okazją do przewałek dla „reformatorów”. Kolejna okazja do dużego wyrolowania społeczeństwa przez głównych cinkciarzy RP będzie w dniu wymiany złotówki na Euro

W Jeleniej Górze nie ma komu posprzątać ulic, katastrofa ekologiczna płynie Bobrem w postaci olejów i opon, a powszechne przejawy braku ochrony środowiska najlepiej widać na poboczach dróg i w przydrożnych rowach. Bezrobotni wyjeżdżają do pracy za granicę, w mieście pogłębia się szara strefa i coraz więcej osób pada ofiarą patologii oraz trwałego wykluczenia społecznego. Myślę, że wszyscy obecni i prz
yszli cinkciarze powinni przejść kilkuletni kurs w regionalnym ośrodku szkoleniowym obok Michaiła Chodorkowskiego na koszt Europejskiego Funduszu Społecznego, a potem powinni wrócić na swoje dotychczasowe stanowiska. Po takiej (sz)kolonii na Syberii z pewnością będą wykonywać swoją powinność właściwie.

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Absolutorium

Absolutorium

Rada Miejska Jeleniej Góry ma podjąć na swoim II posiedzeniu XLV sesji w dniu 27 kwietnia bieżącego roku uchwałę w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Prezydenta Miasta z wykonania budżetu miasta za rok 2005. Budżet miasta Jeleniej Góry był w ubiegłym roku kilkanaście razy korygowany; poprawki naniesiono nawet na ostatnim posiedzeniu w dniu 29.12.2005 r. Nikt nie ma wątpliwości, że wobec takich ekwilibrystycznych zabiegów słupki muszą się zgadzać. Regionalna Izba Obrachunkowa i „swojska” Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej Jeleniej Góry nie mogły się do niczego przyczepić. Absolutorium jednak polega na zatwierdzeniu, w tym przypadku przez Radę Miejską Jeleniej Góry, sprawozdania z działalności finansowej organu wykonawczego (tu Prezydenta Miasta Jeleniej Góry) i uznania jej za prawidłową. Oznacza to ni mniej ni więcej, jak to, że radni mają suwerennie ocenić czy Prezydent Miasta Jeleniej Góry Józef Kusiak działalność finansową gminy Jelenia Góra prowadził w sposób rzetelny, obiektywny, sprawiedliwy i merytorycznie uzasadniony. Ci, którzy byli przeciw temu budżetowi podczas jego uchwalania, mogą ponownie wyrazić swoje wotum separatum.

Pod koniec ubiegłego roku otrzymałem od Prezydenta Miasta Jeleniej Góry odpowiedź na moje interpelacje, w której Pan Józef Kusiak zapewniał mnie, że remont ulicy Działkowicza zostanie zakończony do końca października 2005 r., a budowa drogi łączącej dwa odcinki ulicy Paderewskiego zostanie zrealizowana do końca listopada roku 2005. Obie inwestycje do dziś nie zostały ukończone (notabene przez Kółko Rolnicze w Siedlęcinie, w której pełnomocnikiem ds. działalności gospodarczej jest radny Andrzej Grochala) i nie dlatego, że zima inwestora zaskoczyła, tylko dlatego, że firma wkroczyła na place budowy ze znacznym opóźnieniem niż to deklarowano. Pieniądze na te cele, jak wynika z pism i wyjaśnień Prezydenta Kusiaka były przewidziane w ubiegłorocznym budżecie. Ulice nasze są nadal i ponownie dziurawe. Jest to jeden z wielu zapewne powodów, aby głosować przeciw absolutorium dla Prezydenta Miasta Jeleniej Góry Józefa Kusiaka.

Absolutorium jeżeli przejdzie, to głosami Klubu Radnych SLD, Klubu Radnych Zofii Czernow i co najmniej jeszcze jednego Józefa. Może też pomóc „nieprzewidziana” absencja jednego z radnych „niezależnych”. Radni ci jednak nie będą głosować za przyjęciem sprawozdania z działalności finansowej Prezydenta Miasta Jeleniej Góry w 2005 roku, tylko za absolutorium dla kolegi Józefa Kusiaka, czyli za sobą. Za swoją dotychczasową pozycją i ewentualną przyszłością. Podziękują w ten sposób swojemu Panu i Władcy za synekury. Za dodatki funkcyjne, za profity w komisjach Rady i innych komisjach „społecznych”. Za zwolnienia od podatku od nieruchomości dla dobrze prosperującej firmy rodzinnej radnego, za chwilowy przynajmniej etat dla innego syna radnego w jednym z zakładów budżetowych, za stały dochód z budżetu gminy przy wiecznych remontach dziurawych jak ser szwajcarski jeleniogórskich ulicach i za korzystną zamianę gruntów – przy czym nie chodzi tu o działki POD. Za byłą i obecną pozycję w Oświacie, za funkcję wiceprezydenta Euroregionu Nysa, za to że miasto doposażyło Szkołę Podstawową nr 13, w której wicedyrektorem jest żona jednego z radnych w nowoczesny sprzęt komputerowy. Głosować za absolutorium mogą ci, którzy uprawiali stale apologię władzy w różnych komisjach kontrolnych i którzy „kroili” pośrednio lokatorów mieszkań Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na zawyżonych rachunkach za wodę. Głosować mogą syci kuratorzy sądowi i radni, którzy mają satysfakcję, że żony ich są ławnikami sądowymi, czy naczelnikami wydziałów Urzędu Miasta Jeleniej Góry. Głosować za absolutorium na pewno będą prezesi i członkowie rad nadzorczych spółek skarbu państwa, chyba, że się nawrócą. Głosować „ZA” – będą wdzięczni Prezydentowi Miasta Jeleniej Góry i szefowi lokalnych struktur SLD Józefowi Kusiakowi za miejsce na byłej i przyszłej być może liście wyborczej. Za perspektywę miękkiego lądowania jak skończy się kadencja na jakimś stołku w gminnej spółce i w końcu, co starsi, za sprężystą trampolinę (przykładem były radny Stanisław Dziedzic) do spokojnej, ciepłej emeryturki.

Każdy radny niezależny, wolny od zobowiązań, zagłosuje przeciw „absolutorium”. Nie wierzę, że w roku wyborczym, niektórzy radni przyznają się do tego, że walczyli o swoją pozycję, a nie służyli wyborcom i dbali o interes mieszkańców Jeleniej Góry. A interesem mieszkańców Jeleniej Góry jest to, aby finanse gminne szły na równomierny rozwój wszystkich wyborców, a nie tylko tych, którzy wygrali bierne prawo wyborcze. Ja nie mam żadnych skrupułów. Na sesji Rady Miejskiej Jeleniej Góry w dniu 27 kwietnia 2006 r. będę ubrany na czarno. Mam takie dziwne przeczucie, że będzie to drugi historyczny dzień jeleniogórskiego samorządu, po referendum 26.03.2000 r. Tym razem będzie to „pogrzeb” Józefa Kusiaka. Od następnego dnia będę chodził chyba ubrany na jasno. Któż bowiem wyłamie się, przyznając że przed przystąpieniem do wykonywania mandatu radnego mamrotał pod nosem: „Wierny Kusiakowi i prawu partii, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować wygodnie, pobieżnie i chciwie, mając na względzie dobro mojej rodziny i jej następców”?

Grzegorz Niedźwiecki – radny Jeleniej Góry

lew1@poczta.fm

Prawo dżungli i samoobrona

Prawo dżungli i samoobrona

 

Pewien były mieszkaniec Jeleniej Góry wyjechał z rodziną za chlebem do Grecji. Nie wyjechał na stałe, a przynajmniej tak mu się wydawało; od urodzenie mieszkał w lokalu komunalnym z ojcem. Pech chciał, że ojciec – główny najemca – zmarł gdy ten był w Grecji. Teraz gmina odmówiła mu prawa wejścia w stosunek najmu do swojego mieszkania jako głównemu najemcy i wykupu tego mieszkania, bo w chwili śmierci ojca nie było go w domu, a poza tym – co podkreślano – paszport miał odnowiony w polskiej ambasadzie w Atenach. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze podtrzymał tą decyzję, mało tego, zapadł już wyrok o eksmisji na bruk niechcianego Polaka z opłacanego i jak zeznali sąsiedzi zamieszkiwanego przez niego lokalu. Dziwny to kraj, w którym obowiązuje prawo banicji Polaków zamieszkałych od urodzenia w Ojczyźnie i importu obywateli z Korei, Białorusi, Ukrainy, Kazachstanu, czy Izraela.

Pewna dziewczyna zdaje już po raz piąty egzamin na wyższą uczelnię, nie wspomnę o wielokrotnym podejściu do egzaminu na prawo jazdy. Uparła się żeby studiować prawo – zamiast zadowolić się jakimiś zaocznymi studiami licencjackimi – a to kosztuje przecież nie tylko zdrowie i energię. Stale brakuje jej punktów, a jak wiemy liczba miejsc na renomowanej uczelni jest ograniczona. Szkolnictwo miało być w Polsce bezpłatne, ale nie stać naszego państwa na powszechne dofinansowanie edukacji, inwestowanie w młodzież – przyszłość narodu. Tak samo nie stać państwa na obniżenie akcyzy na paliwo, tańsze podatki, ZUS-y i energię. Stać za to Sejm na becikowe dla matek i tylko nośne medialnie, opłacalne wyborczo prezenty. Dziwny to kraj, w którym odmawia się prawa do nauki Polakom, a przyjmuje bez żadnych ceregieli na uczelnie z akademikiem i stypendiami studentów z Białorusi.

Pewien lekarz został zmuszony wyjechać za granicę do pracy, bo dyrektor szpitala nie ma pieniędzy na podwyżkę dla niego, a on musi utrzymać pięcioosobową rodzinę. W środkach masowego przekazu przewijają się tematy zastępcze typu jak naród białoruski wprowadzić siłą na drogę demokracji – no chyba siłą skoro 80% Białorusinów jest za „reżimem”, a nam to nie pasuje. Już zapomnieli niektórzy jak ośmieszyli się przypinając pomarańczowe wstążeczki do klap garniturów podczas „pomarańczowej rewolucji” ukraińskiej, nie wspomnę o poparciu dla haniebnej okupacji Iraku i współodpowiedzialności przez to za powolną eksterminację narodu irackiego. W Polsce mamy obecnie prawie 20% bezrobocie, a połowa rodzin żyje w skrajnej nędzy i ubóstwie. Dziwny to kraj, w którym panuje ustrój feudalny, a politycy żyją z uprawiania propagandy krytykującej rzekome dyktatury w innych państwach globu.

Pewien duchowny, a konkretnie ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk z Radia Maryja i TV Trwam, zostaje publiczne napiętnowany przez „autorytety i pluralistyczne media” za upolitycznienie rozgłośni katolickich i faworyzowanie w swoim imperium medialnym „antysemickich” wypowiedzi oraz tylko „solidarnej” sceny politycznej. Tymczasem „liberalna” opcja polityczna dofinansowała lekką ręką trzy uczelnie katolickie, a w „apolitycznym” programie Tomasza Lisa „Co z tą Polską” produkuje się bp Pieronek. Wkrótce dowiemy się pewnie, że ks. Jerzy Popiełuszko umarł ze starości głosząc ewangelię, Wojsko Polskie i Prezydent RP nie mają żadnego kapelana i w ogóle religii nie ma w szkołach, czy parlamencie. Dziwny to kraj, w którym panuje obłuda, ton demokracji nadaje Bruksela, poprawność polityczną ocenia się z punktu widzenia „postępowego” świata, a normy moralne egzekwowane są na zasadzie ciuciubabki.

Pewien emerytowany generał, a konkretnie były Prezydent RP W. Jaruzelski otrzymał od obecnego Prezydenta RP L. Kaczyńskiego Krzyż Zesłańców Sybiru. Potem się okazało, że ten drugi nie wiedział co podpisuje i ten pierwszy uniósł się honorem i „zwrócił” medal cierpiącym przez niego „dysydentom” w stanie wojennym. Pewna morderczyni wyszła na przepustkę z więzienia i zabiła kolejną ofiarę. Pewien populista, który lubi fotografować się z Millerem, ma być wicepremierem. Rządu nie stać na obiecane minimum socjalne, ale stać na samoloty rządowe i różne przywileje dla VIP-ów. Tak można wymieniać kolejne absurdy, paradoksy i kontrowersje mające miejsce w dzisiejszej rzeczywistości dwulicowej RP. Dziwny to kraj, w którym nie rozlicza się za zbrodnie, wybiórczo wynagradza się za cierpienia, nobilituje się cynicznych przestępców, a biedny Polak w gąszczu dzikich przepisów musi się sam obronić.

Lech Wałęsa wspierając lewą nogę doprowadził do powrotu i łask rządy komunistów. Jak myślicie, kto będzie odpowiedzialny za powrót do łask Unii Wolności i objęcie władzy przez liberałów z PO?

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Wielkanocne Pisanki

Wielkanocne PiSanki

 

 

Zbliżają się święta, najstarsze i najważniejsze (obok Bożego Narodzenia) w życiu chrześcijan. Upamiętniające śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wydłuża nam się z wiadomych względów, czas zadumy i refleksji. Czy to oznacza, że mamy nic nie robić? Niczego nie widzieć? Na nic nie reagować? Ależ skądże, bierzmy udział w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym Może kolejność poprzestawiałem? Róbmy to jednak z odpowiednią dozą pokory. I nie dlatego, że ks. kardynał Stanisław Dziwisz apelował do nas o pojednanie – do tanga trzeba dwojga. Ot tak, po prostu, bądźmy ludźmi.

Tytuł niniejszego felietonu można wielorako zinterpretować. Niewątpliwie kojarzy się on z odwieczną tradycją wielkanocną, jaką jest – malowanie jajek. Można to wykonywać techniką woskową, drapaną, za pomocą barwników naturalnych i sztucznych, przykładając matryce lub naklejki. Ja zapamiętałem z chudych lat dzieciństwa, jak mama uczyła nas barwić jajka w łupkach cebuli, ale o tradycjach polskich to może napiszę innym razem.

Pisanki to również nic innego jak to, co robię właśnie, czyli przedświąteczne pisanie. Pisać można różnie i choć powaga sytuacji nie pozwala mi się pastwić nad pisarstwem innych, to nie mogę się oprzeć, aby nie skomentować ostatniego wydania największego tygodnika na Dolnym Śląsku, a mianowicie „Nowin Jeleniogórskich”. Oczom własnym nie wierzyłem jak zobaczyłem w kiosku nowe wydanie nowej/starej gazety. Nieodparcie odniosłem wrażenie, że poniekąd to ja zmusiłem redakcję do zmiany wizerunku gazety swoimi supozycjami typu „Drukowce”, „Prawda”, „Uliczne gwary…” w ostatnich felietonach. A swoją drogą, to żonie mojej się nie podoba szata graficzna nowych Nowin Jeleniogórskich. Mówi, że niczym się teraz nie wyróżniają od innych. Zobaczymy zresztą z czasem, czy zmieniło się tylko opakowanie, czy zawartość, czyli treść. Ufam, że „Blog naczelnego” przypadkiem pojawił się z lewej strony zaplecza okładki i wierzę, że nie będzie kontynuacją niechlubnych tradycji dawnego naczelnego NJ Adama Pierzchały, który pisał tendencyjne „Lewe Narożniki”. Zapraszanie na „dyżury” wiceprezydenta Józefa Sarzyńskiego z SLD nie świadczy raczej o tym. Chwalenie się rokiem 1958 jako inauguracyjnym, również nie jest w tym przypadku strzałem trafionym. Dobra, starczy, rozumiem – Bogu, co boskie; Cesarzowi, co cesarskie – lanie wody będzie później.

Wielkanocne Pisanki można było zapisać także w następujący sposób: „Wielkanocne PiSanki”. Ważą się akurat w tych dniach losy opcji rządzącej. Nie wiemy co będzie z obecnym parlamentem, koalicją władzy i kierunkiem reform. Prawo i Sprawiedliwość z partią agentów i przestępców to dychotomia nie tylko słowna. Samoobrona przed bezprawiem za pomocą witki nie mieści się chyba w planach ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Nie jestem koniunkturalistą, więc mogę sobie pozwolić na parę sugestii. Były wybory. PiS uzyskało w nich więcej niż mogło się spodziewać. Mogło od razu zawiązać koalicję z PO lub Lepperem. Wydano publiczne pieniądze. RozPiSywanie obecnie nowych wyborów jest aberracją totalną. Zemści się w stu procentach na tych, którzy sami nie wiedzą czego chcą. Dyktat bez demokracji, czyli władzy ludu, większości, nigdy się nie sprawdził. Sposób jest prosty, rozbudować struktury PiS o wartościowych ludzi, a nie szantażować społeczeństwo, straszyć święconą wodą i zamykać się w dawnym układzie postsolidarnościowym.

Wszystkim chrześcijanom, wszystkim politykom i wszystkim ludziom dobrej woli, życzę w tych nadchodzących dniach Wielkiego Tygodnia miłych wspomnień i szczerej refleksji nad drugim człowiekiem. Żuru i śledzia bezdomnym, kolorowej pisanki przez cały rok dziennikarzom, kubeł zimnej wody na głowę rządzących, zdrowego rozsądku niektórym barankom i Siudy Baby dla każdego. Zdrowych i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy, Smacznego Jajka i pozostałej święconki oraz mokrego śmigusa-dyngusa i szczęścia w gronie rodzinnym. I żeby po świętach nikomu palma nie odbiła;-)

Grzegorz Niedźwiecki