Wystrychnięci na Dudka

Wystrychnięci na Dudka

c.d. „Folwarku Włodygi”

 

W reportażu zatytułowanym „Jeleniogórski Kluska” pisałem już o kontrowersyjnej decyzji Starosty Jeleniogórskiego wymierzającej panu Adamowi Dudkowi opłatę eksploatacyjną w wysokości 436.227,20 zł za wydobywanie kopaliny bez wymaganej koncesji z terenu położonego na jego działce. Dziś postaram się rozszerzyć ten temat o losy kolejnego rolnika odsłaniając do reszty kulisy postępowania Starosty Jacka Włodygi i Dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Piotra Włodarkiewicza.

Pan Aleksander Bogdan, biedny rencista, amator myślistwa, odziedziczył w ostatnich latach ubiegłego stulecia gospodarstwo rolne w Jeżowie Sudeckim wraz ze stawem hodowlanym po swoim wuju, gajowym, Zygmuncie Zabłockim. Odziedziczył ze wszystkimi prawami i obowiązkami, w tym z bezterminowym pozwoleniem wodnoprawnym na pobór i odprowadzanie wody oraz gromadzenie i piętrzenie wody w stawie rybnym. Pan Bogdan hodowałby sobie spokojnie rybki do dziś na własne potrzeby i wszystko byłoby w porządku, gdyby w jego sąsiedztwie nie rozgościł się pan Edward Mądracki (wraz z małżonką), który kupił po lewej stronie działkę od innego rolnika. A rozgościł się na dobre i wbrew wszelkim przepisom i normom współżycia społecznego. Na początku wykopał bez pozwolenia staw na powierzchni około 40 arów (ponoć na 4 m głęboki), zasypując opaskę brzegową wokół stawu Zygmunta Zabłockiego i przytulając się do jego grobli. Mało tego, lustro wody położone jest powyżej stawu będącego obecnie własnością pana Bogdana i usypana z gruzu grobla przesiąka już grożąc podtopieniem i zalaniem okolicznych łąk. Buńczuczny „gospodarz”, pomijając samowole budowlane, zamiast odprowadzić wodę z uruchomionego stawu do najbliższego strumyka „Szumiąca”, to podłączył się do pozostałej części opaski brzegowej poprzednika pana Bogdana rozmywając przy zrzucie wody i zabagniając wciąż jego działkę.

Czynny udział, dziwny interes przy podejmowaniu decyzji o wydanie pozwolenia wodnoprawnego w 1995 roku dla państwa Mądrackich miał Piotr Włodarkiewicz, wówczas Zastępca Dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze. Podpisał on protokół z rozprawy, w której bez wiedzy i pełnomocnictwa chorego gajowego Zygmunta Zabłockiego zastąpił go jego brat Aleksander z Jeleniej Góry, wówczas poborca skarbowy, u którego dyrektor Włodarkiewicz garażował swój samochód. Na podstawie tych machlojek wydano państwu Mądrackim pozwolenie wodnoprawne na szczególne korzystanie z wód. Pan Edward Mądracki jest ponoć emerytowanym żołnierzem LWP, często widywanym na „dywaniku” u postkomunistycznych urzędników. O ile pierwsze decyzje uległy już przedawnieniu, jeśli chodzi o ściganie karne z art. 231 § 1 kk, to dziwnym jest, że nikt nie wszczął jeszcze postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przy ponownym wydaniu pozwolenia wodnoprawnego zaradnemu żołnierzowi, po wykopaniu przez niego w roku 2002 kolejnych dwóch stawów obok już istniejącego. Decyzję OŚR.IV-6223/35/05 dnia 30.11.2005 r. ze świadomością braku pozwoleń na budowę i z wiedzą co do okoliczności z przeszłości podpisał z upoważnienia Starosty Piotr Włodarkiewicz – obecnie Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Powiatu Jeleniogórskiego.

Żeby było ciekawiej, Edward Mądracki wykopał rów doprowadzający wodę do swoich stawów oraz zbudował dziką zastawkę wodną na działce należącej do wspomnianego na wstępie Adama Dudka i „steruje” strumieniami oraz rozlewiskami według własnego uznania. Zbuntowany przedsiębiorca agro-budowlany stanął zarówno w obronie nowego myśliwego jak i swojej i zgłosił sprawę do nadzoru budowlanego. W odwecie Edward Mądracki doniósł na Adama Dudka, ze ów wykopał na swoim polu dużą jamę (vide „Jeleniogórski Kluska”). SLD-owski Starosta, w imieniu którego po linii politycznej usłużnie działa kolega żołnierza dyrektor Włodarkiewicz nasłał kontrolę Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska na staw pana Bogdana i żąda nagle od niego uzyskania decyzji wodnoprawnej (ca. 5 tys. zł) strasząc karami (grzywny i więzienia), mimo iż nie korzysta on z wód w sposób szczególny, czyli pobór wody nie przekracza 5 m³ na dobę. Niepokornemu zaś „solidaruchowi” Dudkowi, który niwelował pochopnie swój teren pod agroturystyczne brodziki wymierzył sowitą opłatę za urobek kopaliny bez wymaganej koncesji.

W myśl art. 32 Konstytucji RP Edward Mądracki winien zapłacić około 1 mln zł opłaty eksploatacyjnej za wykopanie potężnych dołów bez wymaganej koncesji. Czekamy zatem na decyzje, tym bardziej, że czynności te akurat przyniosły już temu inwestorowi wymierną korzyść gospodarczą w postaci handlu rybkami. Na razie Dolnośląski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego uchylił na wniosek Adama Dudka decyzję PINB legalizującą samowolę budowlaną Edwarda Mądrackiego w postaci wybudowania stawu hodowlanego, Starosta Jeleniogórski zmuszony został przez Wojewodę Dolnośląskiego do wygaszenia pozwolenia wodnoprawnego Edwardowi Mądrackiemu z 1995 roku na pierwszy staw i zawieszenia postępowania wodnoprawnego na pozostałe stawy, a Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska po wielu „strzałach” biednego myśliwego odstąpił chwilowo od wykonania obowiązku nałożonego wcześniej zarządzeniem w przedmiocie żądania od Aleksandra Bogdana przedłożenia dokumentów w celu uzyskania nowego (aktualne jest z 1970 roku) pozwolenia wodnoprawnego na funkcjonującą od dziesięcioleci sadzawkę. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło również i przekazało do ponownego rozpatrzenia decyzję Staros
ty Jeleniogórskiego wymierzającą opłatę eksploatacyjną Adamowi Dudkowi, ale macki lokalnych notabli są jeszcze nadal szerokie i silne…

Reasumując, jeden „rolnik”, bliski urzędnikom więzami politycznej krwi, może wykopać bez pozwolenia na budowę trzy potężne doły, wydobyć kopalinę bez żadnych opłat eksploatacyjnych, wybudować nielegalnie stawy hodowlane kosztem obcych urządzeń melioracyjnych, usypać nietrwałe groble o kształcie urwiska i hodować masowo rybki, które z przegęszczenia tonami zresztą zdychają. Może też palić z wiatrem na dom starszej sąsiadki (kolejny świadek) różne śmieci wymagające utylizacji typu: folia, papa czy opony bez żadnych konsekwencji. Drudzy, mający dożywotnio wszelkie pozwolenia muszą chodzić na kolanach, a raczej taplać się po kolana w błocie na swoim terenie z winy tego pierwszego. Edward Mądracki dewastuje Aleksandrowi Bogdanowi teren, a ten musi nie tylko solidarnie ponosić koszty jego naprawy i utrzymania, lecz wisi nad nim jeszcze groźba poważnych klęsk nie tylko żywiołowych. Starosta wyraźnie stanął po stronie łamiącego prawo żołnierza i wystrychnął na dudka nie jednego Bogdana. Według słów pana Aleksandra, dyrektor Włodarkiewicz powiedział mu, że jeśli dalej będzie podskakiwał, to po jego stawie pozostanie tylko dołek. W normalnym państwie prawa taki urzędnik nie tylko nie miałby prawa wykonywania zawodu dożywotnio, ale gniłby długie lata w więzieniu za niegospodarność. Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej niestety nie funkcjonuje i nie rządzi jeszcze w naszej „czerwonej dolinie”. Centralne Biuro Antykorupcyjne wie o całej sprawie, ale cicho sza.

Jest szansa, żeby problemami tymi zajęła się „Sprawa dla reportera”. Byliśmy z tym w poniedziałek 4 czerwca w TVP w Warszawie. Na razie pani redaktor Elżbieta Jaworowicz sonduje, czy będą odpowiedni „aktorzy” do jej reality show. Sprawom tym przygląda się również biernie Prokurator Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Maria Dziedzic.

Grzegorz Niedźwiecki