Polityczna cieczka

Polityczna cieczka

Mija prawie połowa kadencji parlamentu, drugi rok rządów IV już ponoć RP. Teoretycznie jesteśmy w środku Europy; w centrum rozwojowym, ekonomicznym i gospodarczym. Teoretycznie ludzie powinni być zadowoleni, a politycy zajmować się tylko udoskonalaniem prawa. Tymczasem politycy karmią nas nieustannie bełkotliwą propagandą; jedni sukcesu, drudzy kryzysu demokracji. Serwują nam polityczne orgie; kongresy za kongresami i konferencje za konferencjami, na których wzajemnie przerzucają się odpowiedzialnością za niedomagania systemu społeczno-ekonomicznego. W praktyce z demokracją ma to niewiele wspólnego. Ślinią się wszyscy i wdzięczą w TiVi jak suka przed rują. Zarówno jedni, jak i drudzy potrzebują tylko naszych głosów w wyborach za dwa lata; nie potrzebują naszych rad, naszej czynnej obecności w życiu polityczno-gospodarczym. Jedni, tzw. Prawica i drudzy, tzw. Lewica (a czasem centrum) wiedzą najlepiej czego nam potrzeba i karmią nas własną papką polityczną, krytyką przeciwników i pseudoprogramami. Kolejny rząd koncentruje całą swoją energię na zwalczaniu opozycji, a ludzie pozostawieni są samemu sobie. Konstytucyjna część dotycząca praw i obowiązków, działa tylko w jedną stronę – przeciwko obywatelowi. Politycy zajmują się „reformą” szkolnictwa – dziś na topie jest Dmowski, służby zdrowia – płakać i płacić, rolnictwa – biurokracja w podatkach i ubezpieczeniach, podatkiem liniowym – bez minimum socjalnego i przyzwoitej kwoty wolnej od podatków. Politycy uprawiają partiokrację i tylko za pomocą skrobanki przy ordynacji wyborczej chcą zmusić nas do głosowania. Żądzą nami perwersyjne sekty, gdzie ruchliwość społeczna odbywa się na ołtarzu publicznym. Przy tych zbiorowych stosunkach mikrostruktur panuje totalna antykoncepcja i płodzenie głupot. Żaden guru nie przyzna się do błędu i nie zaproponuje wolności wyboru, tylko chce przykryć kryzys zaufania społecznego do polityków za pomocą wydłużenia ilości dni głosowania, obniżenia progu wyborczego, wprowadzenia okręgów jednomandatowych dla tych, co mają kasę. A przecież wystarczy wprowadzić sprawiedliwe, przyzwoite, równe dla wszystkich zasady głosowania. Parlamentarzystą powinien być tylko człowiek z odpowiednim wykształceniem, niekarany, który uzyska bezpośrednio największą ilość głosów. Dodatkowo powinni wprowadzić tak jak w przypadku referendów 30 % próg wyborczy ważności wyborów i ustanowić realne diety politykom w stosunku do pensji najciężej pracujących. Wówczas ludzie wiedzieliby czy zagłosują na właściwego człowieka, na ideologa, czy mają możliwość ukarać polityków za ignorowanie społecznych nastrojów, niedotrzymanie obietnic wyborczych i gwałcenie godności ludzkiej w trakcie kadencji. A nie, jak trwoga, to do Internetu zagonić. Dopóki obywatele nie będą mieli ostrego pejcza na polityków, dopóty polityczna cieczka będzie trwać. Wystarczy pięć minut do szczęścia. Uczciwie podzielić wypracowany dochód narodowy. Wprowadzić m.in. zakaz finansowania partii politycznych z budżetu państwa i zlikwidować przywileje władzy. I najważniejsze. Kiedy urzędnik państwowy będzie płacił z własnej kieszeni za samowole i błędne decyzje? Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla akceptowania biedy w Polsce; bezrobocia, niskich zarobków, emigracji za chlebem. Coraz bardziej zarysował się podział na dwa światy. Wszechwładna mniejszość bezdusznych bossów partyjnych. I bezsilna większość rozpierzchłego społeczeństwa. Przy takim uspołecznieniu, przy tym układzie sił nie ma szans na rozwiązanie jakiegokolwiek konfliktu społecznego. Im bliżej wyborów, tym silniej się podniecają i gonią homopoliticus. Jawnie zbaczają już z wcześniej głoszonych ideałów i w kierunku tworzenia prawa pod siebie. Nie dajmy się wiecznie gwałcić. Oni wszyscy już byli, oni wszyscy oszukali, zboczeńcy muszą odejść!

socjolog