Relacja z wyprawy na Kresy

 

Relacja z wyprawy na Kresy

  

Postanowiłem wybrać się z mamą na Kresy i zobaczyć skąd pochodzą moje korzenie. Mieszkam w Jeleniej Górze, ale chyba tylko dlatego, że „sami swoi” tu mieszkają. Mama moja urodziła się bowiem w roku 1931 w Brodach, 100 km na północny wschód od Lwowa. Ażeby połączyć przyjemne z pożytecznym, zabrałem ze sobą dzieci. I tak oto przygodę swoją, nie licząc tego, że celnik ukraiński chciał nam zarekwirować stare auto nie wiedzieć czemu, zacząłem od tego pięknego miasta.

Zakwaterowaliśmy się u przemiłej pani Alicji, na ul. Antonowicza i za tanie pieniądze smakowaliśmy ukraińskiej kuchni jednocześnie. Dwa dni spacerowaliśmy po Lwowie. Widzieliśmy Operę Lwowską, Prospekt Swobody, Pomnik Tarasa Szewczenki, Kolumnę Maryjną, Pomnik Adama Mickiewicza, Hotel „George”, Pomnik Danyla Halyckiego, Kaplicę Boimów, Katedrę N.M.P., przepiękny Ratusz, Muzeum Jana III Sobieskiego, Czarną Kamienicę, „Aptekę” – muzeum, Kościół Dominikanów i Katedrę Ormiańską.

Zwiedziliśmy Kopiec „Wysokyj Zamok”, Wieżę Prochową, Kościół Karmelitów, Arsenał, Kościół Bernardynów, Prospekt Szewczenki, Pałac Potockich, Pocztę Główną, Uniwersytet im. I. Franka, Park im. I. Franka, Katedrę św. Jura, Politechnikę Lwowską oraz Kościół św. Elżbiety. Przed odjazdem, po powrocie z Brodów złożyliśmy hołd „Orlętom” na Cmentarzu Łyczakowskim, a także „zaliczyliśmy” Gaj Szewczenki i Park Stryjski. Oczywiście byłbym zapomniał o Aqua Parku, którego Jelenia Góra chyba się nie doczeka.

W piątek cały dzień penetrowaliśmy Brody, gdzie jak już wspomniałem urodziła się mama. Miejsca swojego dzieciństwa, niestety bez pomocy miejscowego burmistrza i życzliwych ludzi, by nie odnalazła. Trzeba przyznać, że miałem fałszywe wyobrażenie o Ukraińcach. Zresztą większość doskonale mówiła po polsku, a i Polaków nie tylko w kaplicy ks. Anatola Szpaka można było wielu spotkać. Gościnność kustosza muzeum brodzkiego i miejscowych notabli przypieczętowaliśmy wpisem w lokalnej księdze pamiątkowej.

Niestety nie zachowały się żadne dane w archiwach na temat moich dziadków. Potwierdziły się tylko opowieści z dzieciństwa mojej mamy, że dziadek był wachmistrzem w austriackim wojsku i odkryliśmy nową tajemnicę, iż pradziadek, który wybudował czwórce dzieci domy w jednym szeregu na głównej ulicy, ufundował również dzwon do kościoła, który miał ponoć dzwonić tylko przy okazji śmierci mera, czyli ówczesnego sołtysa. Niestety wszystkie domy zostały spalone przez Niemców, gdy front się cofał i obecni lokatorzy ulicy „wysokiej” pobudowali nowe chałupy.

Mamę moją i jej cztery siostry oraz babcię, Niemcy wywieźli do Rzeszy w roku 1944, skąd część osiedliła się po wojnie na ziemiach odzyskanych, a część w Niepołomicach – rodzinnym mieście babci. W Brodach tylko koszary „przechodnie” pozostały na swoim miejscu, w których mama musiała Niemcom ziemniaki obierać; synagoga prawie nienaruszona się ostała, wokół której getto w czasie okupacji było, a z którego ledwo mama z życiem uszła dostarczając pod drutami jedzenie Żydom.

Moje zdziwienie budził fakt, że naród „wybrany” nie zadbał o miejsca kaźni pod lasem brodzkim i poza obeliskiem upamiętniającym mordy nazistów, nekropolia Żydowska jest bardzo zaniedbana, a na mogiłach pomordowanych rosną obecnie kartofle. Pokazywała mi mama, w którym miejscu krowa wpadła jej w ropiejące ciała trupów; ziemia ponoć dwa dni się ruszała, a babcia liczyła tylko strzały po ciemku w chałupie w ten czas holokaustu. Po tym, co widziałem i słyszałem, potrafię im szczerze współczuć.

Historia mojej rodziny jest długa i skomplikowana jak wielu kresowian, więc nie będę ciągnął tego wątku. Krótki rys kronikarski zakończę na stwierdzeniu, że mury zamku pamiętanego przez mamę jeszcze w Brodach się ostały. Młodzież ukraińska ćwiczy tam teraz wschodnie sztuki walki. A opowieść tą dedykuję pani Romie Czajkowskiej z ul. Kozackiej Sławy (dawniej – Średniej) w Brodach. Jedynej chyba Polce, co swojej mowy i polskiego wigoru tam nie ukrywa. No i na miejscu Platiniego odebrałbym im Euro 2012…

Grzegorz Niedźwiecki

Kwaśniewskiej może zagrozić tylko Kwaśniewska

   

Kwaśniewskiej może zagrozić tylko Kwaśniewska

Rok przed wyborami trwa lobbing i mobbing kandydatów na prezydenta RP przez opiniotwórcze, „niezależne” media w Polsce. „Tuskowi może zagrozić tylko Kwaśniewska” – czytam na ulubionym portalu internetowym. Do sensacyjnej wiadomości dołączono zdjęcie wypacykowanej Jolanty Aleksandrowej.

W poprzednich wyborach tuzem był ponoć Tomasz Lis. Przystojny, elokwentny playboy telewizyjny. Mógł pokonać niskiego, brzydkiego profesora. Niestety, go nie wystawili…

Przed ładnych paru laty o włos nie wygrał ze słynnym elektrykiem Stanisław Tymiński z Peru, który miał ładną żonę i jakąś teczkę. Nie miał niestety poparcia znośnych autorytetów moralnych i opiniotwórczych, „niezależnych” mediów.

Dziś sondażownie dają szansę byłej prezydentowej, ale nie Danusi. Dlaczego nie młodszej Aleksandrowej? Tańczyć już umie, imię ma i psychologię tłumu zna…

A ja sobie myślę, że z Tuskiem to mógłby wygrać nawet Ędward Ącki, albo Mietek spod budki z piwem. To byłoby mniejsze zło, ale kto ich wypromuje, skoro karty już rozdane…

socjolog

Bubel

 

Bubel

Jestem za. Jestem za tym, żeby Andrzej Olechowski startował w wyborach na prezydenta RP. Ba, powiem więcej, jestem za trym, żeby w wyborach prezydenckich startował Donald Tusk. Znaczy się nie tylko Donald Tusk. Jestem za tym, żeby startował również Maciej Płażyński. A Nawet Paweł Piskorski. Myślę, że dobrym kandydatem w wyborach prezydenckich byłby marszałek Bronisław Komorowski. I Borusewicz. Oczywiście nie ten z Lady Pank.

Jestem za tym, żeby startowali Lech i Jarosław Kaczyńscy na stanowisko prezydenta RP. Ale bez reklamy kotka. Z tymi dwoma powinien startować także Zbigniew Ziobro. Do tego składu dołączyłbym Ludwika Dorna i Marka Jurka. Duże szanse miałby Jerzy Buzek. Zapomniałem jeszcze o Schetynie i Palikocie.

Jestem za tym, żeby o urząd prezydenta ubiegał się Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Z żyjących mógłby ubiegać się jeszcze Mazowiecki i Bartoszewski. A co mi tam, może być jeszcze Leszek Balcerowicz i Leszek Miler.

A co ja się będę rozdrabniał. Jestem za tym żeby o stanowisko prezydenta RP ubiegał się cały polski parlament. Wszyscy posłowie i senatorowie. A nawet europosłowie. Powinno być 610 kandydatów + Leszek Bubel. I tak wygra bubel.

socjolog

Cud paligłupa

Oto wielkie jest koryto?

 

Oto wielkie jest koryto

Pachnie strawą wyśmienitą

A więc przy nim z każdej strony

Świńskie kręcą się ogony.

Każda świnia ryj swój pcha

I wyżera, co się da

A chce zeżreć jak najwięcej

Jak najtłuściej, jak najprędzej.

Gdy się dorwie do koryta

To drugiego się nie pyta

Czy mu dobrze, czy też źle

Tylko żre, żre, żre?

Kiedy nażrą się do woli

To dostojnie i powoli

Idą do swojego chlewa;

Każda się przeciąga, ziewa

Najedzona, wypasiona

Bardzo jest zadowolona.

A chlewiki jak z bajeczki

Dywaniki, komineczki

Boazerie modrzewiowe

I posadzki marmurowe.

Każdy stoi w gęstym borze

Nad jeziorem i nad morzem

W górach także on być może

I na wyspach ma swe łoże.

Knury, wieprze i warchlaki

Mają chlew nie byle jaki

Wójt hospodar zadba o to

By maciora nie wpadła w błoto

W myśl zasady chroń przyrodę

Tnie się drzewa stare, młode

Granitowe kładąc szosy;

Kwiczą świnki wniebogłosy

Pod mój chlewik i pod mój

Niechaj biegnie drogi zwój.

Bym podjechać mogła szparko

Limuzyną z sekretarką

Co dba o to by w korytko

To co lubię wpadło wszystko.

A ty człeku biedny, mały

Co tak wytrzeszczasz gały

Na te świnie wypasione

Nie ustąpią ci miejsca one.

Bo to prawda proszę pana

Nie od dzisiaj dobrze znana

Że kto blisko przy korycie

Tylko ma dostatnie życie.

Par. – G. Niedźwiecki

Proszę Państwa, 7 czerwca 2009 roku skończył się w Polsce kołtunizm

 

Spojrzenie Boga

(II otwarcie)

Wyobrażam sobie, że jestem Bogiem i patrzę z góry na swoje dzieło stworzenia. Z racji moich korzeni patrzę na Polskę i oczom swoim nie wierzę, jak ci ludzie realizują moje porządki…

Dzień drugi – 9 czerwca

Proszę Państwa, 7 czerwca 2009 roku skończył się w Polsce kołtunizm”

Ledwo ogłosili wyniki wyborów do europrzytułku dla nierobów, a tu takie mniej więcej komentarze obserwuję z góry:

  • To nasza heroina…

  • Pomogły duże nazwiska…

  • Rząd nie dostał żółtej kartki…

  • Hübner złoiła skórę Kamińskiemu…

  • Koalicja PO-PSL trzyma dobry styl…

  • Świetny wynik faworyta ojca Rydzyka…

  • Jesteśmy piątą siłą polityczną w Polsce…

  • Nic się nie kończy, wszystko się zaczyna…

  • Ziobro zrobił fantastyczny, kosmiczny wynik…

  • Odkreślamy to grubą kreską i idziemy do przodu…

  • Liczba pretorianów w PiS wyraźnie się zmniejszyła…

  • Wynik wyborów to klęska prezydenta. To zawsze miłe…

  • Buzek tłumaczy tajemnicę swego rekordu wyborczego…

  • To zawiła ordynacja, Polacy nie rozumieli tych wyborów…

  • Mandat do sprawowania funkcji europosła dali mi wyborcy…

  • W PiS potrzebna jest refleksja nad komunikacją społeczną…

  • Będę chciał pomóc L. Kaczyńskiemu w wyborach prezydenckich…

  • Kończy się dominacja dwóch prawicowych partii, lewica wraca do gry…

  • Prawica nie wróci na scenę polityczną bez konsolidacji sił wokół programu IV RP…

Niczego się ci inteligenci szpagatowi nie nauczyli. Niczego nie zrozumieli hipokryci z tej lekcji demokracji, nie umieją wyciągać logicznych wniosków z tautologii wyników wyborów. Dostali wyraźny sygnał od społeczeństwa, że z bufonami im nie po drodze, a dalej kręcą się wokół własnego ogona.

Ja wcale nie muszę nawet grzmieć z góry. Posługując się nomenklaturą piłkarza dzikich drużyn Donalda Tuska – następnym razem kibice nie tylko pokażą im czerwoną kartkę, ale sami zniosą ich z boiska…

Guru

A tak na marginesie!

Fajna ta demokracja na Ziemi. Wybory co najmniej w jednej komisji powinny być przedłużone, ale dla dobra Europy, prawem kaduka zmienia się decyzje naprędce;-)

Grill to jest to…

   

Grill to jest to

A ja dzisiaj idę sobie na grilla. W końcu niedziela. Oczywiście msza św. obowiązkowa, ale to już prawdziwa tradycja, z dziada pradziada. I wychowawcza dla dzieci. A w polityce, to same brudy. Otwierają dzieci Internet, a tu ktoś im przesyła zdjęcie z przyrodzeniem jakiegoś Topolanka. A fuj! Dostaną się tacy na salony i potem wariują z nadmiaru gotówki. Ale najpierw to szczytne hasła głoszą, humanitarne idee, cuda obiecują.

Dziś są wybory do europarlamentu, dodatkowego przytułku dla „cyganów”. Darmozjadów i nierobów. Nie wolno prowadzić kampanii wyborczej. Niby cisza, ale jak za komuny pouczają ludzi na każdym kroku gdzie postawić krzyżyk żeby głos był ważny. Zależy im na legalizacji „miar i wag”. Skoro można pompować frekwencję, to można też prowadzić akcję „żółwik” legalnie.

Zamiast znieść senat w Polsce, to wyciągają jeszcze pieniądze biednych podatników na utrzymanie trzeciego sektora dla klienteli władzy. Tak jakby nie wystarczył im sejm. Rach, ciach, uchwalić ustawę i krótko do roboty. Dać im po 1500 zł diety, hotel w baraku z Toj-Toj, zwrot kosztów biletu drugiej klasy – to byśmy zobaczyli ilu „wolontariuszy” mamy w Polsce.

Ale ci ludzie głupi. Dwa tysiące lat minęło od śmierci Chrystusa, a oni jeszcze w cuda wierzą. Dziewczyny, co pracujecie za jałmużnę w niemieckich fabrykach, gdzie nie ma mowy o związkach zawodowych nie bądźcie głupie. Idźcie na spacer tam, gdzie nie ma opłaty klimatycznej Kasjerki z hipermarketów nie bądźcie głupie – idźcie na kawę do teściowej. Bezrobotni nie bądźcie głupi, zagrajcie lepiej z dziećmi w chińczyka lub warcaby. Nie bierzcie winy za kryzysy na siebie. Ja już na nich wszystkich dawno krzyżyk postawiłem…

socjolog

Bomba w górę!

 

APORT WYBORCZY!

Prawo – wybory to prawo, powinność, a nawet obowiązek jak niektórzy głoszą. Nieobecni nie maj prawa głosu, nie mają racji, nie mogą później narzekać ? argumentują czynni aktorzy tego spektaklu. No nie wiem. Wydaje mi się, że w przypadku stuprocentowej frekwencji mielibyśmy 100% idiotów. Rozkład sceny politycznej byłby taki sam, tylko akceptacja dla debilizmu byłaby większa. Krytykować mogą właśnie tylko ci, którzy nie dali się nabrać na…

Parapsychologia – hipotetyczne zjawisko towarzyszące najczęściej seansom spirytystycznym bądź manifestacjom duchów i poltergeistów. Zjawisko to polega na przeniesieniu (lub przejściu) przedmiotu z jednego miejsca w inne, często pomimo materialnych przeszkód znajdujących się na drodze tego przeniesienia (vide Niesiołowski czy Czarnecki i inni lub transformacja UW-PO, AWS-PiS, PZPR-SLD, czy LPR-Libertas). Środowisko inne a medium wciąż to samo.

Tresura – ta definicja najbardziej mi się podoba. To działa w dwie strony. Tresują hipnotyzerzy za pomocą nowomowy (PR) wiecznie skołowane społeczeństwo, a jednocześnie klientela polityki zachowuje się jak dobrze wytresowana zwierzyna lub głodne harty.

UZASADNIENIE

Jakikolwiek nie włączę kanał telewizyjny widzę miłość. Miłość zbawców świata do elektoratu. Jak oni wszyscy kochają ten kraj, jak oni wszyscy chcą nam dobrze zrobić. Jak się ślinią w tych ekranach, jak wdzięczą i służą na rozkaz. Takiej dawki patriotyzmu było mi potrzeba. Idę na wybory. Idę wrzucić do urny głos na jedynie słusznego kandydata. Ale zaraz, zaraz… kto jest tym jedynie słusznym kandydatem? Mam poważny dylemat na kogo głosować. Jedni mówią, żeby na nich głosować, bo ich siła będzie większa, gdyż będą należeć do największej frakcji w europarlamencie i ich głos będzie silniejszy. No, ale chyba w sprawach całej Europy, a nie Polski, bo to przecież drużyna międzynarodowa. Drudzy agitują na erudytów co znają 4, 5 języków, bo ponoć gros spraw rozstrzyga się w europarlamencie w kuluarach, za kulisami, więc trzeba się umieć dogadać w cztery oczy – coś mi to przypomina nasz parlament. To kto tu więc kłamie?.Z kolei inni mówią, żeby na nich głosować, bo ich kandydaci startują z okręgów przez siebie zamieszkałych i będą dbali o swoje małe ojczyzny. Następni kłamią, bo to nie wybory samorządowe.

Jeszcze inni mówią, że będą walczyć o los najmłodszych, bo to dzieci są najbardziej bezbronne. Hm, wzruszające, ale jak oni chcą wywrzeć wpływ na politykę całej Europy jak nie potrafili wprowadzić polityki prorodzinnej w Polsce? Kolejni patrioci apelują o głos na zwolenników prawdziwej wolności i demokracji. Popierają Europę Narodów. Niestety ich partia też nie była budowana oddolnie, na listach są sami etatowcy za pieniądze obcego oligarchy – nie wierzę im. Inny katolik chce Europę chrystianizować. No nie wiem, europarlament to nie polski sejm i nie tak łatwo mu będzie tam nawet krzyż powiesić nad drzwiami. Kandydaci wywodzący się z solidarnościowych korzeni (chociaż teraz trudno odróżnić kto się z tych korzeni nie wywodzi) proszą o nie marnowanie głosu na kanapy, bo też będą silniejsi we frakcji konserwatywnej. Dziękuję, nie chcę szpiega w każdej lodówce i toalecie…

Jak zawsze przy okazji takich plebiscytów, wielu namawia, aby głosować na sprawdzonych polityków, profesorów zwłaszcza, obytych europejczyków i globtroterów. Oczywiście oni całe życie tam byli tylko dla mnie. Mnie by się nie chciało tak społecznie poświęcać. Mój ulubiony guru mulat (wiecie o kogo chodzi) mówi, że zawsze jest blisko ludzi i dla ludzi, żeby nie oddawać głosu liberałom walkowerem. Ale oni też już byli, też już oszukali, też już muszą odejść…

Jak im wszystkim zależy, żeby Polska była liderem Europy. Aż się serce kraje widząc ile energii i własnych kapitałów nie żałują na wspólną przyszłość. By żyło się lepiej wszystkim Polakom. Zaraz, zaraz, to nie patriotycznie i nie po chrześcijańsku. Okradać Europę dla egocentrycznych koncentracji. Właściwie nic nie rozumiem, przecież to wszystko jedno na kogo zagłosuję, bo wszyscy chcą dbać o mój kraj i o mnie. Wszyscy się zarzekają, że chcą mojego dobra. Przecież taki skrajny prawicowiec Kamiński zgadza się poglądowo z socjalliberalną Hübner, nie mogli wystawić jednej reprezentacji? Co za różnica na kogo zagłosuję skoro wszyscy chcą mojego dobra. Czyżby wszyscy kłamali? Od 30 lat, jak tylko uzyskałem pełnoletność, wszyscy zawodzili, obiecywali cuda, lepsze jutro, walkę o moje dobro, a co mam? Dlaczego dziś mam im wierzyć?

Tak ładnie proszą. A co mi tam za różnica kto będzie brał kasę za poprawę mojego losu. Pójdę i skreślę pierwszego lepszego, bo to obowiązek patriotyczny. Tak mówią. Kto nie głosuje, ten nie ma prawa do krytyki. 30 lat żywię się krytyką, to pożywię się kolejne 30. Kurde, zapomniałem, że mieszkam na emigracji w niemieckiej wsi zabitej dechami i nie ma w pobliżu lokalu wyborczego dla Polonii. A pies wam mordę lizał! Poczekam, aż wprowadzą system elektronicznego oddawania głosów, wówczas będę skreślał wszystkich naraz jak leci…

Całe te relacje międzyludzkie przypominają mi zabawę klockami magnetycznymi. Im bliżej wyborów to klocki się przyciągają, ale zaraz po każdych wyborach trudno znaleźć odpowiednie bieguny. Wszyscy pretendenci na dyplomatołków zachowują się jak kundle z wywalonymi ozorami, aportujący na dwóch łapach za kawałkiem chabaniny, skamlający z załzawionymi oczami o litość. Aż mi noga lata pod stołem…

socjolog

Życie na Marsie czy Armagedon?

Życie na Marsie czy Armagedon?

Kiedy byłem małym chłopcem biegałem po łące i wąchałem stokrotki. Budowałem tamy w strumyku i zachwycałem się zapachem wiosny. Jadłem bułkę (za 50 gr) z masłem i pomidorem i leżąc nad Bobrem wsłuchiwałem się w warkot latających dwupłatowców. I byłem bardzo nieszczęśliwy, bo ksiądz na religii przyłożył mi linijką po łapie, a milicjant wyrzucił wentyli do Bobru za to, że przejechałem po zamkniętym moście. Jak przyszedłem do domu zbyt późno, czy skąpany w kałuży, to ojciec złoił mi skórę wiklinową lub drucianą trzepaczką, bądź też kablem od żelazka tak, że aż syczałem niczym czajnik z gwizdkiem. Och gdyby wówczas były takie niebieskie linie, to bym wyrodnemu ojcu pokazał gdzie raki zimują. Ale skąd ciemny chłop mógł wtedy wiedzieć, że przemocą reformy się nie tworzy?

Jak byłem większy, to chodziłem na czyny społeczne. Zbierałem makulaturę czy złom, siałem trawę i sadziłem drzewka. Zbierałem też znaczki – najlepsze były Radzieckie i Wietnamskie. Byłem bardzo dumny z towarzysza Gierka, Rewolucji Październikowej i jeździłem na saksy (do DDR-u i na Węgry). Wierzyłem w św. Mikołaja, że kiedyś stworzą szczepionkę na nieśmiertelność i że zamieszkamy na Marsie.

I nagle obudziłem się z ręką w nocniku. Gierka chcieli powiesić na latarni, jeden z Hermaszewskich okazał się złodziejem, a Lenina chcą kupić Amerykanie. Mnie nie stać na wczasy, dzieci moje nie wiedzą, co to kolonie letnie, a na naszej ulicy Świadkowie Jehowy wybudowali „świątynię”.

Jakże z nostalgią wspominam dzieciństwo, gdy obserwuję jak mafia przenika dzisiejszą glinę, prokuraturę i sądy. Gdy z mojej krwawicy „umysłowi” tworzą sobie spółki. Wolny rynek to znaczy korupcja, a miliardy zdefraudowanych pieniędzy to pryszcz. „Land Rover” zapada się w asfalt, dom mój systematycznie podlewa powódź. I pomyśleć, że kiedyś skutecznie odstraszył mnie wyrok za włam po lizaki?

Ech, że też mój stary nie był jakimś solidaruchem i nie wychował mnie na porządnego złodzieja?

Z pamiętnika kombatanta

 

Z pamiętnika kombatanta

Mam swój udział w obaleniu „komunizmu”, przyznaję się. Skakałem przez płoty, jak trzeba było uciekać przed milicją obywatelską po zadymach na wiejskiej zabawie. Nie podwozili mnie łódkami, sam kradłem kajaki na jeziorze w Otmuchowie czy Sławie podczas wycieczki z ówczesnych Zakładów Mięsnych w Jeleniej Górze. Wieszałem z bratem dla jaj świniom w rzeźni czerwone krawaty Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Strajkowałem, bo robić mi się nie chciało.

Owszem, byłem gdzieś na jakimś wiecu w (zlikwidowanej również) Fampie z udziałem m.in. nieżyjącego już Romana Niegosza, bo tego wymagała ówczesna poprawność polityczna. Maszyny z tego molocha „komunistycznego” były eksportowane do Kanady i całego świata, ech… , co ja narobiłem. Potem sam musiałem stać w kolejkach za ogonami jak przez własną głupotę zrujnowałem „zdrową polską żywność”. No ale co, fajnie było stać z kilem wystruganym z państwowych pieniędzy na stolarni w Celwiskozie (też byłej) i leżeć na styropianie pijąc vistulę.

Adrenalina, to jest to, co każdy młody człowiek potrzebuje. Tej najwięcej dostarczały nam wówczas pierwsze rockowiska w Polsce. Rock „Arena” – ale się biliśmy kamieniami z MO, żeby się dostać bez biletu do środka. Jak nas złapali, to tłumaczyliśmy, że to zryw patriotyzmu, że ich reakcja to atak na wolność obywatelską – było fajnie. Biliśmy się z „aparatem represji” w Łodzi (spaliśmy w „Arturówku”), W „Spodku” w Katowicach, w „Kongresowej” w prezencie Stalina, czy nawet w hali „Olivia” w Gdańsku, w hali „Ludowej”, a potem na „Rock Wyspa” we Wrocławiu. Młodość musi się wyszumieć, dobrze że można pod to podłożyć jakąś ideologię.

Zanim się nie włączyłem do „obalania komunizmu”, PRL przodowało na świecie w produkcji ziemniaka, węgla, miedzi, dokopaliśmy się do ropy w Karlinie. Produkowaliśmy wysokiej klasy sprzęt elektroniczny (Radmor, Eltra, Tonsil, Dzierżoniów…), „Gierkówkę” – obwodnicę Jeleniej Góry – wybudowaliśmy w rok czasu. Potem, za kapitalizmu, czekaliśmy 20 lat na wiadukt. Drugą „Gierkówkę” w Szklarskiej Porębie wykonaliśmy w czynie społecznym w ramach praktyk Budowlanki (tej tez już nie potrzeba w moim mieście), którą zawłaszczył jakiś KRUS na centrum hochsztosów dla swoich. Ech, żebym wiedział jak zmarnowana zostanie moja praca to bym zostawił tam jakiś sabotaż w rurach kanalizacyjnych…

 

Pamiętam jak wcześniej w stanie wojennym stało ZOMO przed moim blokiem na ul. Szymanowskiego w Jeleniej Górze. Chłopcy grzali się przy koksownikach w mroźną zimę i wielu ludzi donosiło im herbatę. Pamiętam jak zomowcy spałowali mnie przed „Stylową” w Jeleniej Górze i wrzucili do „suki” wywożąc na dołek po zakrapianym dancingu. Podobnie postąpili z nami przed „Baniakami” za to, że rzucaliśmy się śnieżkami z kolegami. Nosiłem tam jakąś bibułę, bo lubiłem zadymy. Byłem (i jestem) głęboko wierzącym katolikiem. Nie sikałem do chrzcielnicy. Do pierwszej komunii św. przygotowywałem się jak do matury, ale największą radość sprawiało mi włączanie pod witrażem salki katechetycznej w Kościele Garnizonowym radyjka tranzystorowego z audycją Radia Wolnej Europy przed czyimiś lekcjami religii.

 

Wszystko to były akty polityczne, szkoda że nie załapałem się do pierwszego szeregu. Mam swój udział w obaleniu „komunizmu”. Mam nadzieję, że potomność mi to wybaczy…

dysydent

Ogary na start!

 

OGARY NA START!

„Pojedziemy na łów”

Mamy rok wyborczy. Kolejny. Tym razem do upolowania jest eurowaluta.

Niektórym osłom trafi się i lepszy kąsek w wyborach europarlamentarnych.

Tu i ówdzie widać już ruchy pobudzonych kundli, wabionych farbą mamony.

Na początku będzie sygnał, odprawa, chrzest bojowy, losowanie stanowisk i obwodów oraz pasowanie (na listach wyborczych). Oczywiście dla gapiów przedstawiony będzie inny regulamin gonitwy.

Będzie odpowiednia oprawa łowów (program wyborczy), będą pompatyczne deklaracje, ślubowanie (obietnice wyborcze), będą przedbiegi i hasła (prawybory), będą spotkania towarzyskie (wiece wyborcze), będą pikniki (kiełbasa wyborcza), będą towarzyszące akcje charytatywne (ochłapy dla ubogich), będzie reklama wyścigów (bilbordy), będzie granie na rogu… ulicy (discopolo). Będzie zabieganie o względy trendowatych mediów i modły o wsparcie imprezy przez znośne autorytety publiczne. Będą rankingi championów i prezentacja dotychczasowych trofeów. Będą mocne drużyny, będą doraźne sojusze i będą różne koligacje. Będzie dmuchanie frekwencji.

Ceremoniał rozpocznie stanie na ambonie. Potem będzie tropienie i ściganie. Będą kłusownicy, naganki, polowanie na prowadzących, eliminowanie konkurencji i podkładanie świni zamiast młodej łani. Będzie dziczyzna. Będą szybkie charty i głodne wilki. Będą orły i chmara jeleni. Będą opierzone kaczki, będą stare lisy i młode jastrzębie. Będą byki łosi, szaraki i cielęta. Będą tchórze i będzie wycie skunksów.

Na końcu będzie pokot, znakowanie i koronacja. Spijanie miodu, spółkowanie pod stołem i kac moralny. Jak zawsze po fazie delektowania się ucztą zwycięstwa przyjdzie czkawka na płochaczy. Czkawka wyborcza dla zziajanego elektoratu.

Gregor Niedźwiecki Graf von Ogończyk