Koniec „Wspólnego Miasta”
Koniec „Wspólnego Miasta”, a raczej początku marzeń. Miasto nigdy nie było wspólne. Było, jest i będzie miastem łukaszenkowskiej demokracji. Taka jest moja opinia.
Robert Prystrom z pewnych względów nie mógł wystartować w wyborach do samorządu w 2006 roku. Zebrał wówczas na pierwszy rzut oka profesjonalną drużynę do komitetu wyborczego Wspólnego Miasta. Ludzi wykształconych i znanych. Lider nawet uzyskał najlepszy wynik w pierwszej turze wyborów na prezydenta miasta. W drugiej przegrał z partyjnym kandydatem. W bieżącym roku nic Prystromowi już nie przeszkodziło w kandydowaniu. Nawet podpisali ugodę z Jerzym Łużniakiem przed sądem, nie brużdżąc sobie nawzajem. Obaj i tak przegrali wybory. Przegrał też Józef Kusiak, były dwukrotny prezydent Jeleniej Góry. Robert Prystrom zrobił obecnie najhuczniejszą i najbardziej różnorodną kampanię wyborczą. Miał też najbardziej rozwinięty i najbardziej obiecujący program. Dlaczego przegrał?
Po pierwsze niepotrzebnie obiecywał zbyt wiele. Zwłaszcza zlikwidowanie straży miejskiej na starcie. Ja nie lubię blokad kół i mandatów, ale szanuję straż i uważam, że jest pożyteczna. Poza tym, tylko samobójca pozbawi się kilkuset głosów w wyniku głupich obietnic. Może nawet kilku tysięcy, bo jakie decyzje musieli podjąć wyborcy sympatyzujący z urzędnikami? Za gwarantem status quo. Następne faux pas Roberta to niewystawienie kandydatów do sejmiku dolnośląskiego. Tylko kogo miał wystawić, skoro w drużynie do Rady miał głównie miernoty i większych „volksdeutschów” niż w poprzedniej kampanii. Przeciwnicy ograli go. Podpięli się pod prezydenta miasta Wrocławia i przyjęli podobną nazwę.
Ktoś mu zrobił jeszcze lepszy numer. Zmontował komitet o analogicznej nazwie i to jedyny z maksymalną liczbą kandydatów. Plus na prezydenta. Na układy nie ma rady. Mniej rozgarnięta część społeczeństwa mogła się pomylić. Ów komitet zebrał blisko połowę głosów WM. Kto tak działał w przeszłości? Nie wiem, czy komisarz wyborczy miał prawo zarejestrować podobny komitet.
Jeśli się nie stworzy nośnych, niezależnych albo własnych mediów, dużego portalu internetowego, to nie ma na co liczyć w przyszłości. Pieniądze, to nie wszystko. Nawet jakby Prystrom dostał się do władzy, to gorzej załatwiliby go „wspólnicy” niż poprzednicy. Nie uczy się Robert na błędach. Nie miał tez żadnego socjologa i politologa przy sobie. Gdyby wystartował ze swojego okręgu, byłby przynajmniej w Radzie. Niestety wydał majątek na zrobienie prezentu jednemu człowiekowi. I będzie musiał teraz chyba ciężko pracować na spłatę tego długu.
Szczerze współczuję Prystromowi. Ja przewidziałem, że pułap wzlotu ma już za sobą. Ludzie lepiej się na nim poznali. Zbyt czytelne było granie na siebie. Chociaż Zawiła też pokazał zachłanność przy kopaniu piłki. Zaciekłość walki kandydatów o „służbę społeczeństwu” budzi moją odrazę. Nie dokonali jeleniogórzanie dobrego wyboru. I nic nie mogło tego zmienić. Będzie źle i będzie narzekanie, ale „samorząd jeleniogórski” jest przynajmniej przewidywalny. Mało obiecywali, to nikt ich nie ukrzyżuje. Gorzej by było, gdyby do władzy lokalnej dostali się prostacy i nowicjusze. Cztery lata byłoby uczenia się i ustawiania nowych etatów. Prystrom postawił wszystko na jedną kartę. Poszedł na żywioł, a nie na logikę. Rozumiem go, ale w polityce nie ma demokracji. Co jest, to wszyscy wiedzą. Wspólne Miasto nie liczy się w rankingach mafii.
Frekwencja wyborcza w Jeleniej Górze wyniosła 36 %. To jest czerwona kartka dla „polityków”. Dopóki wybory, jeśli tak to można nazwać, będą szansą na kasę z wyzysku, furtką do nepotyzmu, obroną dobrych miejsc pracy, wojną gangów partyjnych o wpływy, zalegalizowaną walką kogutów, trampoliną do robienia osobistych interesów za pieniądze podatników, oszukiwaniem mas przez system polityczny poprzez premiowanie partii politycznych, to nic się nie zmieni. Kiedyś krytykowano PZPR. Mówiono, że partyjniactwo to hańba. Dzisiaj nie ma monopolu partyjnego, ale dobra legitymacja jest przepustką do lepszego życia. Teraz druga tura wyborów prezydenckich w Jeleniej Górze. Marcin Zawiła kontra Marek Obrębalski – obaj libertyni. Tak, czy siak, będzie nijak. Niech już wygra Zawiła, to PO przegra za cztery lata. MO nic nie zrobi, a tylko wzmocni swoich „volksdeutschów”. Dwuznaczny tytuł. Koniec „Wspólnego Miasta”, a raczej początku marzeń. Miasto nigdy nie było wspólne. Było, jest i będzie miastem łukaszenkowskiej demokracji. Taka jest moja opinia.
Grzegorz Niedźwiecki
Pierwotnie opublikowano w serwisie WIADOMOŚCI24.pl