Cinkciarze

Wniosek o dofinansowanie z EFS projektu pn.:

„Cinkciarze”

Był kiedyś taki popularny, nieformalny zawód jak cinkciarz. Cinkciarze okres świetności mieli za czasów PRL-u, gdy nie było jeszcze kantorów wymiany walut. Nielegalnie wymieniali wówczas głównie dolary amerykańskie oraz w mniejszym stopniu inne waluty, a także bony dolarowe. Kasta cinkciarzy składała się przeważnie z byłych milicjantów, ubeków, esbeków, czy innych agentów. Jednym słowem – kapusiów i szmalcowników. Dosłownie i w przenośni.

Wielu cinkciarzy porobiło zawrotne kariery na czarnym rynku. Stworzyło sobie luks imperia. Wielu też „sztosy” takie przepłaciło życiem. Przykładem kariery „od pucybuta do milionera” był swego czasu Lech Grobelny. Puścił w skarpetkach 11 tys. ludzi, którzy utopili ponad 2,8 mln USD w jego „Bezpiecznej Kasie Oszczędności”. Nawiasem mówiąc, syndyk masy upadłościowej spółki Grobelnego – były senator Samoobrony Henryk Dzido – nie widział w tym żadnego problemu. Wyrok zresztą przeciwko Grobelnemu uchylono i sprawę po 14 latach umorzono, mało tego, były waluciarz ma ochotę ponownie ściągnąć pieniądze podatników w formie odszkodowania od skarbu państwa za „niewinną” 5-letnią odsiadkę. Póki co, jest zwykłym kloszardem, a więc przykładem „od milionera do pucybuta”. Całkiem nieźle mają się dziś za to inni „gracze na giełdzie papierów wartościowych” tacy jak Zygmunt Solorz-Żak, Jan Kulczyk, Ryszard Krauze, czy Aleksander (Tomasz) Gudzowaty.

U nas w Jeleniej Górze też był taki jeden cinkciarz. Stał pod Pewexem na ul. Podwale w latach 80-tych i wołał do mnie „cincz many”, gdy wracałem z pracy z DDR. Potem był radnym Jeleniej Góry II kadencji i jeździł do Las Vegas za pieniądze z „wodnej ruletki”. Widać cienką miał żyłkę cinkciarską, skoro skończył karierę na byle jakiej stacji paliw. Mądrzejsi cinkciarze przenieśli się spod Baltony i portów morskich do różnych spółek akcyjnych. Obracają poważnymi obligacjami.

Dziś zatem też mamy cinkciarzy. Dziś legalnie robią szmal bez produkcji. Niektórzy zakamuflowali się w powiatowych urzędach pracy, samorządach lokalnych, różnych fundacjach, centrach, instytutach, inspektoratach, agencjach rządowych i biurach doradczych. Bezkonkurencyjny jest ZUS w tej materii. Niektórzy dodają do tego jeszcze jedną grupę społeczną – ja się narażał nie będę. Najlepsze wałki kręcą na obywatelach parlamentarzyści, rząd polski i Prezydent RP. Żyją z haraczy (podatki), są nietykalni (immunitety), mają obstawę (BOR). Byłbym niekonsekwentny, gdybym nie potwierdził, że największym cinkciarzem RP jest prezes NBP Leszek Balcerowicz oczywiście. W końcu przewala największą rzeszę ciułaczy. Nieźle żyją z podwójnych wałków bossowie dużych partii politycznych – nie dość, że prowadzą kampanię wyborczą z pieniędzy „dilerów” i „koników” (członków partii), to jeszcze mają zwrot pieniędzy z ogólnej kasy budżetu państwa. Przoduje tutaj Samoobrona, Pis, PO i SLD.

Przewałki dokonywane były w Polsce często kosztem ofiar pracy przymusowej w czasie II WŚ w Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Kosztem osób niepełnosprawnych w PFRON. Kosztem naiwnych w WOŚP Jurka Owsiaka. Kosztem ochrony środowiska. Przewałki robiono przy okazji różnych prywatyzacji i zbiórek pod hasłem rzekomych prób ratowania dużych zakładów państwowych. Nazwisk i instytucji szczegółowo nie trzeba tutaj wymieniać. Nie przyniesie to chwały autorowi i nie doprowadzi do rozliczenia sprawców. Każdy ma swój rozum i potrafi sam umiejscowić sobie w głowie swoich cinkciarzy.

O ile można zrozumieć niechęć do rozliczenia największych afer III RP, takich jak FOZZ, rubla transferowego, „Telegrafu”, świadectw udziałowych NFI i NFZ, to jednak nie da się wybaczyć przewalanek dokonanych w imię najświętszych wartości solidaryzmu społecznego, pomocy charytatywnej, odszkodowań za cierpienia i czynionych pod sztandarem patriotyzmu. Grzechem śmiertelnym jest żerowanie na ofiarach losu, ludziach słabych, schorowanych i zahipnotyzowanych. Piekło czeka z pewnością tych, którzy wykorzystują do tego religię i uczucia duchowe. Tych, którzy głoszą powszechną miłość do Boga i ludzi, a wypowiadają jednocześnie antynomie logiczne. Szafują na wyrost prawdą i sobie pojętym pojednaniem. Tych, którzy opluwają innych i czynią z siebie ofiary. Którzy dzielą ludzi na lepszych i gorszych zamiast uprawiać to, do czego zostali faktycznie powołani.

Największym beneficjentem przewalanej kasy w naszym obszarze geopolitycznym jest sama Unia Europejska i jej komisarze, czyli Eurocinkciarze. Mechanizm jest prosty. Przewalają kasę wszystkich podatników wpłaconą do kasy głównej Unii Europejskiej. Jakaś jałmużna z tego skapła niektórym drogowcom, transportowcom, czy samorządom w ramach Funduszy Przedakcesyjnych (ISPA, SAPARD, PHARE), jakiś ochłap przechwycili co wytrwalsi rolnicy i rybacy. Ci cwaniacy, którzy mają kontakty za granicą i zawiązali sobie takie Euroregiony Nysa mogą skorzystać z Inicjatywy Wspólnotowej (np. EQUAL, czy INTERREG III). Fundusz Spójności i Fundusze Strukturalne z EFRR i EFS (programy ZPORR i SPO RZL) przelewane są przeważnie w próżne. Są powielaniem już istniejących działań instytucji rynku pracy, edukacyjnych i zwalczających patologie. Są zwykłym biciem piany, nie mającym żadnego realnego wpływu na zmniejszenie skali bezrobocia, czy przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Z „dopłat bezpośrednich” korzystają głównie takie cynki jak Piskorski. Każda „reforma” jest okazją do przewałek dla „reformatorów”. Kolejna okazja do dużego wyrolowania społeczeństwa przez głównych cinkciarzy RP będzie w dniu wymiany złotówki na Euro

W Jeleniej Górze nie ma komu posprzątać ulic, katastrofa ekologiczna płynie Bobrem w postaci olejów i opon, a powszechne przejawy braku ochrony środowiska najlepiej widać na poboczach dróg i w przydrożnych rowach. Bezrobotni wyjeżdżają do pracy za granicę, w mieście pogłębia się szara strefa i coraz więcej osób pada ofiarą patologii oraz trwałego wykluczenia społecznego. Myślę, że wszyscy obecni i prz
yszli cinkciarze powinni przejść kilkuletni kurs w regionalnym ośrodku szkoleniowym obok Michaiła Chodorkowskiego na koszt Europejskiego Funduszu Społecznego, a potem powinni wrócić na swoje dotychczasowe stanowiska. Po takiej (sz)kolonii na Syberii z pewnością będą wykonywać swoją powinność właściwie.

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Absolutorium

Absolutorium

Rada Miejska Jeleniej Góry ma podjąć na swoim II posiedzeniu XLV sesji w dniu 27 kwietnia bieżącego roku uchwałę w sprawie zatwierdzenia sprawozdania Prezydenta Miasta z wykonania budżetu miasta za rok 2005. Budżet miasta Jeleniej Góry był w ubiegłym roku kilkanaście razy korygowany; poprawki naniesiono nawet na ostatnim posiedzeniu w dniu 29.12.2005 r. Nikt nie ma wątpliwości, że wobec takich ekwilibrystycznych zabiegów słupki muszą się zgadzać. Regionalna Izba Obrachunkowa i „swojska” Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej Jeleniej Góry nie mogły się do niczego przyczepić. Absolutorium jednak polega na zatwierdzeniu, w tym przypadku przez Radę Miejską Jeleniej Góry, sprawozdania z działalności finansowej organu wykonawczego (tu Prezydenta Miasta Jeleniej Góry) i uznania jej za prawidłową. Oznacza to ni mniej ni więcej, jak to, że radni mają suwerennie ocenić czy Prezydent Miasta Jeleniej Góry Józef Kusiak działalność finansową gminy Jelenia Góra prowadził w sposób rzetelny, obiektywny, sprawiedliwy i merytorycznie uzasadniony. Ci, którzy byli przeciw temu budżetowi podczas jego uchwalania, mogą ponownie wyrazić swoje wotum separatum.

Pod koniec ubiegłego roku otrzymałem od Prezydenta Miasta Jeleniej Góry odpowiedź na moje interpelacje, w której Pan Józef Kusiak zapewniał mnie, że remont ulicy Działkowicza zostanie zakończony do końca października 2005 r., a budowa drogi łączącej dwa odcinki ulicy Paderewskiego zostanie zrealizowana do końca listopada roku 2005. Obie inwestycje do dziś nie zostały ukończone (notabene przez Kółko Rolnicze w Siedlęcinie, w której pełnomocnikiem ds. działalności gospodarczej jest radny Andrzej Grochala) i nie dlatego, że zima inwestora zaskoczyła, tylko dlatego, że firma wkroczyła na place budowy ze znacznym opóźnieniem niż to deklarowano. Pieniądze na te cele, jak wynika z pism i wyjaśnień Prezydenta Kusiaka były przewidziane w ubiegłorocznym budżecie. Ulice nasze są nadal i ponownie dziurawe. Jest to jeden z wielu zapewne powodów, aby głosować przeciw absolutorium dla Prezydenta Miasta Jeleniej Góry Józefa Kusiaka.

Absolutorium jeżeli przejdzie, to głosami Klubu Radnych SLD, Klubu Radnych Zofii Czernow i co najmniej jeszcze jednego Józefa. Może też pomóc „nieprzewidziana” absencja jednego z radnych „niezależnych”. Radni ci jednak nie będą głosować za przyjęciem sprawozdania z działalności finansowej Prezydenta Miasta Jeleniej Góry w 2005 roku, tylko za absolutorium dla kolegi Józefa Kusiaka, czyli za sobą. Za swoją dotychczasową pozycją i ewentualną przyszłością. Podziękują w ten sposób swojemu Panu i Władcy za synekury. Za dodatki funkcyjne, za profity w komisjach Rady i innych komisjach „społecznych”. Za zwolnienia od podatku od nieruchomości dla dobrze prosperującej firmy rodzinnej radnego, za chwilowy przynajmniej etat dla innego syna radnego w jednym z zakładów budżetowych, za stały dochód z budżetu gminy przy wiecznych remontach dziurawych jak ser szwajcarski jeleniogórskich ulicach i za korzystną zamianę gruntów – przy czym nie chodzi tu o działki POD. Za byłą i obecną pozycję w Oświacie, za funkcję wiceprezydenta Euroregionu Nysa, za to że miasto doposażyło Szkołę Podstawową nr 13, w której wicedyrektorem jest żona jednego z radnych w nowoczesny sprzęt komputerowy. Głosować za absolutorium mogą ci, którzy uprawiali stale apologię władzy w różnych komisjach kontrolnych i którzy „kroili” pośrednio lokatorów mieszkań Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na zawyżonych rachunkach za wodę. Głosować mogą syci kuratorzy sądowi i radni, którzy mają satysfakcję, że żony ich są ławnikami sądowymi, czy naczelnikami wydziałów Urzędu Miasta Jeleniej Góry. Głosować za absolutorium na pewno będą prezesi i członkowie rad nadzorczych spółek skarbu państwa, chyba, że się nawrócą. Głosować „ZA” – będą wdzięczni Prezydentowi Miasta Jeleniej Góry i szefowi lokalnych struktur SLD Józefowi Kusiakowi za miejsce na byłej i przyszłej być może liście wyborczej. Za perspektywę miękkiego lądowania jak skończy się kadencja na jakimś stołku w gminnej spółce i w końcu, co starsi, za sprężystą trampolinę (przykładem były radny Stanisław Dziedzic) do spokojnej, ciepłej emeryturki.

Każdy radny niezależny, wolny od zobowiązań, zagłosuje przeciw „absolutorium”. Nie wierzę, że w roku wyborczym, niektórzy radni przyznają się do tego, że walczyli o swoją pozycję, a nie służyli wyborcom i dbali o interes mieszkańców Jeleniej Góry. A interesem mieszkańców Jeleniej Góry jest to, aby finanse gminne szły na równomierny rozwój wszystkich wyborców, a nie tylko tych, którzy wygrali bierne prawo wyborcze. Ja nie mam żadnych skrupułów. Na sesji Rady Miejskiej Jeleniej Góry w dniu 27 kwietnia 2006 r. będę ubrany na czarno. Mam takie dziwne przeczucie, że będzie to drugi historyczny dzień jeleniogórskiego samorządu, po referendum 26.03.2000 r. Tym razem będzie to „pogrzeb” Józefa Kusiaka. Od następnego dnia będę chodził chyba ubrany na jasno. Któż bowiem wyłamie się, przyznając że przed przystąpieniem do wykonywania mandatu radnego mamrotał pod nosem: „Wierny Kusiakowi i prawu partii, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować wygodnie, pobieżnie i chciwie, mając na względzie dobro mojej rodziny i jej następców”?

Grzegorz Niedźwiecki – radny Jeleniej Góry

lew1@poczta.fm

Prawo dżungli i samoobrona

Prawo dżungli i samoobrona

 

Pewien były mieszkaniec Jeleniej Góry wyjechał z rodziną za chlebem do Grecji. Nie wyjechał na stałe, a przynajmniej tak mu się wydawało; od urodzenie mieszkał w lokalu komunalnym z ojcem. Pech chciał, że ojciec – główny najemca – zmarł gdy ten był w Grecji. Teraz gmina odmówiła mu prawa wejścia w stosunek najmu do swojego mieszkania jako głównemu najemcy i wykupu tego mieszkania, bo w chwili śmierci ojca nie było go w domu, a poza tym – co podkreślano – paszport miał odnowiony w polskiej ambasadzie w Atenach. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze podtrzymał tą decyzję, mało tego, zapadł już wyrok o eksmisji na bruk niechcianego Polaka z opłacanego i jak zeznali sąsiedzi zamieszkiwanego przez niego lokalu. Dziwny to kraj, w którym obowiązuje prawo banicji Polaków zamieszkałych od urodzenia w Ojczyźnie i importu obywateli z Korei, Białorusi, Ukrainy, Kazachstanu, czy Izraela.

Pewna dziewczyna zdaje już po raz piąty egzamin na wyższą uczelnię, nie wspomnę o wielokrotnym podejściu do egzaminu na prawo jazdy. Uparła się żeby studiować prawo – zamiast zadowolić się jakimiś zaocznymi studiami licencjackimi – a to kosztuje przecież nie tylko zdrowie i energię. Stale brakuje jej punktów, a jak wiemy liczba miejsc na renomowanej uczelni jest ograniczona. Szkolnictwo miało być w Polsce bezpłatne, ale nie stać naszego państwa na powszechne dofinansowanie edukacji, inwestowanie w młodzież – przyszłość narodu. Tak samo nie stać państwa na obniżenie akcyzy na paliwo, tańsze podatki, ZUS-y i energię. Stać za to Sejm na becikowe dla matek i tylko nośne medialnie, opłacalne wyborczo prezenty. Dziwny to kraj, w którym odmawia się prawa do nauki Polakom, a przyjmuje bez żadnych ceregieli na uczelnie z akademikiem i stypendiami studentów z Białorusi.

Pewien lekarz został zmuszony wyjechać za granicę do pracy, bo dyrektor szpitala nie ma pieniędzy na podwyżkę dla niego, a on musi utrzymać pięcioosobową rodzinę. W środkach masowego przekazu przewijają się tematy zastępcze typu jak naród białoruski wprowadzić siłą na drogę demokracji – no chyba siłą skoro 80% Białorusinów jest za „reżimem”, a nam to nie pasuje. Już zapomnieli niektórzy jak ośmieszyli się przypinając pomarańczowe wstążeczki do klap garniturów podczas „pomarańczowej rewolucji” ukraińskiej, nie wspomnę o poparciu dla haniebnej okupacji Iraku i współodpowiedzialności przez to za powolną eksterminację narodu irackiego. W Polsce mamy obecnie prawie 20% bezrobocie, a połowa rodzin żyje w skrajnej nędzy i ubóstwie. Dziwny to kraj, w którym panuje ustrój feudalny, a politycy żyją z uprawiania propagandy krytykującej rzekome dyktatury w innych państwach globu.

Pewien duchowny, a konkretnie ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk z Radia Maryja i TV Trwam, zostaje publiczne napiętnowany przez „autorytety i pluralistyczne media” za upolitycznienie rozgłośni katolickich i faworyzowanie w swoim imperium medialnym „antysemickich” wypowiedzi oraz tylko „solidarnej” sceny politycznej. Tymczasem „liberalna” opcja polityczna dofinansowała lekką ręką trzy uczelnie katolickie, a w „apolitycznym” programie Tomasza Lisa „Co z tą Polską” produkuje się bp Pieronek. Wkrótce dowiemy się pewnie, że ks. Jerzy Popiełuszko umarł ze starości głosząc ewangelię, Wojsko Polskie i Prezydent RP nie mają żadnego kapelana i w ogóle religii nie ma w szkołach, czy parlamencie. Dziwny to kraj, w którym panuje obłuda, ton demokracji nadaje Bruksela, poprawność polityczną ocenia się z punktu widzenia „postępowego” świata, a normy moralne egzekwowane są na zasadzie ciuciubabki.

Pewien emerytowany generał, a konkretnie były Prezydent RP W. Jaruzelski otrzymał od obecnego Prezydenta RP L. Kaczyńskiego Krzyż Zesłańców Sybiru. Potem się okazało, że ten drugi nie wiedział co podpisuje i ten pierwszy uniósł się honorem i „zwrócił” medal cierpiącym przez niego „dysydentom” w stanie wojennym. Pewna morderczyni wyszła na przepustkę z więzienia i zabiła kolejną ofiarę. Pewien populista, który lubi fotografować się z Millerem, ma być wicepremierem. Rządu nie stać na obiecane minimum socjalne, ale stać na samoloty rządowe i różne przywileje dla VIP-ów. Tak można wymieniać kolejne absurdy, paradoksy i kontrowersje mające miejsce w dzisiejszej rzeczywistości dwulicowej RP. Dziwny to kraj, w którym nie rozlicza się za zbrodnie, wybiórczo wynagradza się za cierpienia, nobilituje się cynicznych przestępców, a biedny Polak w gąszczu dzikich przepisów musi się sam obronić.

Lech Wałęsa wspierając lewą nogę doprowadził do powrotu i łask rządy komunistów. Jak myślicie, kto będzie odpowiedzialny za powrót do łask Unii Wolności i objęcie władzy przez liberałów z PO?

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Wielkanocne Pisanki

Wielkanocne PiSanki

 

 

Zbliżają się święta, najstarsze i najważniejsze (obok Bożego Narodzenia) w życiu chrześcijan. Upamiętniające śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wydłuża nam się z wiadomych względów, czas zadumy i refleksji. Czy to oznacza, że mamy nic nie robić? Niczego nie widzieć? Na nic nie reagować? Ależ skądże, bierzmy udział w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym Może kolejność poprzestawiałem? Róbmy to jednak z odpowiednią dozą pokory. I nie dlatego, że ks. kardynał Stanisław Dziwisz apelował do nas o pojednanie – do tanga trzeba dwojga. Ot tak, po prostu, bądźmy ludźmi.

Tytuł niniejszego felietonu można wielorako zinterpretować. Niewątpliwie kojarzy się on z odwieczną tradycją wielkanocną, jaką jest – malowanie jajek. Można to wykonywać techniką woskową, drapaną, za pomocą barwników naturalnych i sztucznych, przykładając matryce lub naklejki. Ja zapamiętałem z chudych lat dzieciństwa, jak mama uczyła nas barwić jajka w łupkach cebuli, ale o tradycjach polskich to może napiszę innym razem.

Pisanki to również nic innego jak to, co robię właśnie, czyli przedświąteczne pisanie. Pisać można różnie i choć powaga sytuacji nie pozwala mi się pastwić nad pisarstwem innych, to nie mogę się oprzeć, aby nie skomentować ostatniego wydania największego tygodnika na Dolnym Śląsku, a mianowicie „Nowin Jeleniogórskich”. Oczom własnym nie wierzyłem jak zobaczyłem w kiosku nowe wydanie nowej/starej gazety. Nieodparcie odniosłem wrażenie, że poniekąd to ja zmusiłem redakcję do zmiany wizerunku gazety swoimi supozycjami typu „Drukowce”, „Prawda”, „Uliczne gwary…” w ostatnich felietonach. A swoją drogą, to żonie mojej się nie podoba szata graficzna nowych Nowin Jeleniogórskich. Mówi, że niczym się teraz nie wyróżniają od innych. Zobaczymy zresztą z czasem, czy zmieniło się tylko opakowanie, czy zawartość, czyli treść. Ufam, że „Blog naczelnego” przypadkiem pojawił się z lewej strony zaplecza okładki i wierzę, że nie będzie kontynuacją niechlubnych tradycji dawnego naczelnego NJ Adama Pierzchały, który pisał tendencyjne „Lewe Narożniki”. Zapraszanie na „dyżury” wiceprezydenta Józefa Sarzyńskiego z SLD nie świadczy raczej o tym. Chwalenie się rokiem 1958 jako inauguracyjnym, również nie jest w tym przypadku strzałem trafionym. Dobra, starczy, rozumiem – Bogu, co boskie; Cesarzowi, co cesarskie – lanie wody będzie później.

Wielkanocne Pisanki można było zapisać także w następujący sposób: „Wielkanocne PiSanki”. Ważą się akurat w tych dniach losy opcji rządzącej. Nie wiemy co będzie z obecnym parlamentem, koalicją władzy i kierunkiem reform. Prawo i Sprawiedliwość z partią agentów i przestępców to dychotomia nie tylko słowna. Samoobrona przed bezprawiem za pomocą witki nie mieści się chyba w planach ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Nie jestem koniunkturalistą, więc mogę sobie pozwolić na parę sugestii. Były wybory. PiS uzyskało w nich więcej niż mogło się spodziewać. Mogło od razu zawiązać koalicję z PO lub Lepperem. Wydano publiczne pieniądze. RozPiSywanie obecnie nowych wyborów jest aberracją totalną. Zemści się w stu procentach na tych, którzy sami nie wiedzą czego chcą. Dyktat bez demokracji, czyli władzy ludu, większości, nigdy się nie sprawdził. Sposób jest prosty, rozbudować struktury PiS o wartościowych ludzi, a nie szantażować społeczeństwo, straszyć święconą wodą i zamykać się w dawnym układzie postsolidarnościowym.

Wszystkim chrześcijanom, wszystkim politykom i wszystkim ludziom dobrej woli, życzę w tych nadchodzących dniach Wielkiego Tygodnia miłych wspomnień i szczerej refleksji nad drugim człowiekiem. Żuru i śledzia bezdomnym, kolorowej pisanki przez cały rok dziennikarzom, kubeł zimnej wody na głowę rządzących, zdrowego rozsądku niektórym barankom i Siudy Baby dla każdego. Zdrowych i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy, Smacznego Jajka i pozostałej święconki oraz mokrego śmigusa-dyngusa i szczęścia w gronie rodzinnym. I żeby po świętach nikomu palma nie odbiła;-)

Grzegorz Niedźwiecki

 

Wiosna

Prima aprilis?

 

Otwieram oczy, coś mnie razi. To słońce, jakież jaskrawe, a co za powietrze, inne niż wczoraj, przenikliwe, czyste. Wczoraj to ja chyba spałem, jak stary niedźwiedź, a dziś chyba się obudziłem, bo aż żyć się chce. Hałdy śniegu topnieją w mgnieniu oka, krokusy, przylaszczki i zawilce przebijają się przez skorupę ziemi. Na zboczach sasanki już kwitną. Doznaję dziwnej energii, ochoty do pracy, działania, złączony idealnie z naturą. Wszystko jest inne, ulice suche, ludzie przyjaźni. Kocham wszystkich, nawet wrogów, to szczególny dzień, muszę to odnotować. Nic mnie nie martwi, nic mnie nie goni, świat jest wspaniały, niebo błękitne, przejrzyste, ani jednej chmurki. Ptaki siadają na moim orzechu i szpaki i sikorki i wróble się pojawiają. Słowik, albo skowronek służy mi za budzik z pozytywką. Jakież wszystko jest proste, łatwe i przyjemne w taki dzień, Na Bobrze, niedawno skutym lodem pływają swobodnie dzikie kaczki – krzyżówki lub cyranki i łabędzie, niedaleko piekarnia, kupię im trochę chleba. Na brzegu ropuchy zielone rechoczą. Coraz cieplej się robi, czas zrzucić futro, będzie lżej, aż biec się chce. I rodzina jakaś inna, wszyscy się uśmiechają, są uprzejmi, dziękują sobie, przepraszają się, to jakieś czary. Domy niby stare, ale przyjazne, żywe i psy nie ujadają jak zwykle. Tylko koty się gonią nocą. Krew szybciej krąży, wzrok coraz lepszy, umysł skoncentrowany, pogoda ducha, to zegar biologiczny tak sprawił. Horyzont widać na wiele kilometrów, góry wyraziste, Śnieżka, Śnieżne Kotły, Szybowcowa, wspaniałe z każdej strony, aż chce się wyjść ze swej gawry. Dokąd się spieszyć, po co się denerwować, trzeba nacieszyć się chwilą rozkoszy, bo druga taka będzie dopiero za rok. Co mi tam polityka, co mi tam telewizja, co mi tam pieniądze, tu jest cały wszechświat, tu są tajemnice niezbadane. Każdy piaseczek, każdy kamyczek jest świadkiem jakiejś historii. Każda roślinka jest dowodem przemijania. Jestem wolny, wolny od wszystkiego, czas skończyć z postem, czas tańczyć i bawić się w takt przyrody. Dziś dominują same pozytywne uczucia, dziś przeszłość nie ma znaczenia. Dziś rodzi się nowy dzień, nowe nadzieje, nowe perspektywy. Wszystko jest we mnie, wszystko ode mnie zależy, Bóg mi pomaga. Dzieci się bawią, pinio i psotka rozrabiają, sąsiad pozdrawia szczerze z uśmiechem. Apetyt wzrasta, plany się rodzą i pewność siebie króluje. Zatrzymać czas, marzenie. W głowie mi gra piosenka z dzieciństwa: Pust wsiegda budiet sonce, Pust wsiegda budiet nieba, Pust wsiegda budiet mama, Pust wsiegda budu ja…”

To nie prima aprilis. To wiosna.

G. Niedźwiecki

Dr Jakość i Mr. Cham

Dr Jakość & Mr. Cham

Dr Jakość, biznesmen w dużej firmie korporacyjnej, był wielce szanowanym człowiekiem. Doszedł do czegoś. Zawsze chodził w dobrze skrojonym garniturze, dostojny, wypachniony perfumami najlepszych marek. Wszyscy kłaniali mu się w pas, w końcu to gość. W kościele siadał w pierwszym rzędzie. Na koncertach zresztą też. Otrzymał wiele nagród i dyplomów. Bywał na najlepszych salonach świata i brał udział w prestiżowych balach charytatywnych. Urlop spędzał albo na Hawajach, albo na Majorce. W zimie w Alpach lub Dolomitach. Ciężko pracował. Gdy przychodził do domu, lał żonę, gdy ta mu źle podała obiad, potem obracał się na pięcie i szedł do kochanki. Lubił też młodych chłopców, których znajdował w obcym mieście. Miał trzecią żonę, poprzednie to „niewypał” i jedną córkę, której zapewnił najlepszą opiekę różnych drogich specjalistów, bo sam przecież nie miał dla niej czasu. Praca. Córka ta, chodziła do najlepszych szkół. Wzorem ojca, czas spędzała na młodzieżowych bankietach. Jako nastolatka, poszła na ulicę. Dr Jakość, jak już wspomniałem, miał firmę i luksusowego mercedesa. Nie wspomnę o kierowcy, wielu sekretarkach i prawniku, który umiał omijać prawo podatkowe. Do firmy tej doszedł, płacąc łapówki różnym pośrednikom, ale któż o tym wiedział. Był kryształowo czysty. Prócz fachowców i specjalistów, zatrudniał w niej na czarno Pana Chama, który sprzątał plac za marne grosze. Czasem dostał kopniaka w tyłek od Dr, tak dla hecy. Pewnego dnia Dr Jakość zwolnił Pana Chama, bo wyczuł od niego woń alkoholu. Oszczędził przy tym pieniądze na wypłatę dla Chama i w to miejsce zatrudnił następnego bezrobotnego, których nie brakowało na rynku. Dr Jakość lubił otaczać się ludźmi. Z kręgu najbliższej rodziny lub z tzw. wyższej sfery. Reszta to był dla niego plebs.

 

Pan Cham, miał pięcioro dzieci, wierną żonę i kilka zwierzaków. Ludzie pluli na niego, bo był lumpem i alkoholikiem. Zbierał puszki, makulaturę, a za zarobione pieniądze kupował dzieciom cukierki. Często zabierał je na plac zabaw, a wieczorem opowiadał im bajki. Wszystkie pięcioro wyrosło na porządnych ludzi. Czasem nie wrócił do domu, przysnął w kartonach, popiwszy za dużo. Bywał też na izbach wytrzeźwień, za, które trzeba było słono płacić. Był uczuciowym chłopem, przerażał go niesprawiedliwy świat, brak pracy i lęk o przyszłość. Zawsze jednak dzielił się ostatnim papierosem z kompanami od kieliszka i rzucił jakiś grosz na tacę. Chodził w łachmanach z Caritasu lub ktoś mu podarował starą kurtkę. Zgred, bo tak na niego mówili, był od przynieś, podaj, pozamiataj. Nie żalił się jednak nigdy na swój los. W domu nie brakowało jedzenia. Jak trzeba było, to wstawał w nocy i szedł stróżować na czarno. W dzień imał się różnych zajęć, a to komuś wsypał węgiel do piwnicy, a to pozamiatał podwórko. Pan Cham pił tylko za swoje pieniądze i tylko za tzw. zaskórniaki. W domu nie szedł spać bez umycia się, a z żoną do łóżka bez kąpieli i to zawsze na trzeźwo. Do posiłku siadali całą rodziną, a przed jego spożyciem zmawiali pacierz. Co dwa tygodnie się spowiadał, choć nie zarzekał się, że skończy z piciem. Nikt w życiu nie cierpiał z jego powodu, nikomu nie zrobił krzywdy, ale był wyrzutkiem społeczeństwa. Cham był wrażliwy na ludzką biedę i nieszczęście mimo, iż sam był nędzarzem. Zawsze ruszał z pomocą, gdy trzeba było kogoś ratować, nie oszczędzał zaś krytyki złodziejom. Był naiwniakiem, dawał się okradać, ale żona nie musiała pracować. Był lumpem, bo nie miał szkoły. Był gnojem, bo dawał sobą pomiatać. Pan Cham był z gorszej gliny, ale nigdy nikomu nie zazdrościł.

 

Pewnego dnia, tego samego, obaj umarli. Dr Jakość na zawał, a Pan Cham zapił się na śmierć. Spotkali się na sądzie ostatecznym. Dr Jakość usiadł z przodu, Pan Cham skrył się w kącie. Zapadły wyroki. Pięknie wyglądasz, ale serca nie masz i jednym ruchem ręki strącił Sędzia Najwyższy Dr Jakość do Szeolu. Pan Cham stanął przed Sędzią Najwyższym skuliwszy głowę, a ten rzecze do niego: strasznie cuchniesz, ale duszę masz czystą i wtem zawyły syreny, a aniołowie porwali go na łono Abrahama.         

                         Grzegorz Niedźwiecki

Drukowce

Drukowce

 

Mam gazetkę drukowaną, co ma cztery rogi,

kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi.

Tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie wydrukuję,

a rubryczkę drukowaną swemu człekowi podaruję.

 

Mam gazetkę drukowaną, wszystkie cztery rogi,

kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi.

Tego kocham, tego lubię, tego obsmaruję,

a rubryczkę drukowaną sobie podaruję.

 

Paparazzi są to takie istoty, które bawiąc się w dziennikarzy wyrządzają wiele zła społeczeństwu i swojemu środowisku, zamiast realizować założenia czwartej władzy. Są to ludzie ułomni intelektualnie, amatorzy dziennikarstwa – z reguły po maturze. Nie mając zdolności twórczych i intelektualnych, idą na skróty szukając sensacji, które zajęłyby umysł czytelnika. Gorzej gdy robią to na czyjeś zamówienie. Paparazzi zaniżają wartość prasy, ograniczając się do skandali dla zwykłego proletariatu. Często stosują niewybredne skróty myślowe. Podobne techniki opanowali przy robieniu zdjęć. Na przykład od dołu. Gazeta redagowana przez paparazzich, choćby była największa, jest zwykłym świerszczykiem dla oka, ubogim w treści ogólnospołeczne, ważne i aktualne. Paparazzi często naruszają dobra innych osób, a potem nie mają odwagi poczynić sprostowania lub zamieścić odpowiedzi, polemiki – zgodnie z prawem prasowym. Na takich działaniach korzysta tylko skorumpowana władza, która w natłoku anarchii informacyjnej czuje się anonimowo ze swoim bezprawiem. Paparazzi często świadomie „liżą tyłek” władzy, oni są współodpowiedzialni za zły stan rzeczy. Paparazzi wychowuje czytelnika według własnych kryteriów, nie odczuwając dysonansu moralnego. Strach zacząć z paparazzimi; boją się tego zwłaszcza osoby publiczne. Na Dolnym Śląsku mamy wielu paparazzich. Obraził bym jednak większość rzetelnych dziennikarzy, gdybym powiedział, że znaleźć ich można ze świeczką. Żeby nie wymieniać z nazwy drukowców, podam tylko kilka pozytywnych przykładów. Z dzienników, jedyne zresztą rodzime „Słowo Polskie – Gazeta Wrocławska” stosunkowo neutralnie zajmuje się działalnością pisarską. Rzadko kiedy popełnia błędy i szkoda, że nie ma konkurenta na naszym rynku. Byłaby lepsza skala porównawcza. Na zachodzie ponadto, liczące się dzienniki mają objętościowo większe wydania. Z tygodników, ostatnio zeszła na rynek jeleniogórski „Gazeta Powiatowa”. Śmiało dokopuje tej, czy innej zapyziałej władzy. W Internecie natomiast, z ochotą czytam „Panoramę Dolnośląską”. Gołym okiem widać profesjonalizm dziennikarski. Z nośników informacji słuchowej, już tylko „Radio Złote Przeboje” wydaje się być niezależne. Może właśnie dlatego, że miejsce polityki zajęła muzyka. I to dobra. Telewizja? Była kiedyś „Telewizja AVAL”. Redaktora Artura Zakrzewskiego oglądam czasem w TVN-ie 24. Co to jest, że co lepszych dziennikarzy wymiata z tej czerwonej doliny?

Reasumując paparazzi niczym hieny czekają na „trupa”, pogrzebią nawet najbardziej wartościowe istoty społeczne. Dla paparazzich liczy się tylko tragi-komedia, bez względu na ofiary i interes ogółu. Dobro społeczne ważne jest tylko wtedy, gdy „realizuje” je władza. Hasło „krew to życie” rozumują poprzez dodanie jednego łącznika… „krew to pieniądz – pieniądz to życie”. Cóż się więc dziwić szarej rzeczywistości? Takie mamy Polaków oblicze – jakie ich chowanie.

Grzegorz Niedźwiecki

 

Uliczne gwary – spotkanie po latach

Uliczne gwary – spotkanie po latach

         Dzień dobry panie profesorze!

         Cześć Beniu! Kopę lat! Co słychać?

         Dokładnie trzy panie profesorze.

Ano nic dobrego, świat sie dali wali zewszond.

         Ale tobie to chyba już nic nie grozi?

         Oj grozi panie profesorze, grozi dziś każdymu.

Bida nadal do gara zaglonda, roboty ni ma, drób

na grype pada i Euro waluto jeszcze straszo.

         To będzie lepiej J

         I pan w to wierzy? Taż to dopiero przyjdzie

nam umierać bez pochówku i łopieki jakiej.

         Sam przecież walczyłeś Beniu na styropianie

o wolność i demokrację.

         Jaka to demokracja, 90% narodu nie słuchajo.

Anarchija prawa i wszelakich instytucji. Afera afere

goni, a łoni tylko maluczkich ścigajo i gnębio.

A prezes Wodnika, a radny co miejskim asfaltem stoi?


        
To prawda Beniu, komornicy dziś mają tylko żniwo,

a jak się odwołasz, to będą cię zwodzić gerichty,

żeby zdążył ściągnąć co trzeba.

Odsetki w jedną stronę liczą.

         Właśnie, mnie dajom siedem dni na skargi wszelakie

i siano wołajom. Jem nic nie zamyka drogi.

         Konstytucja nie wszystkich Beniu widać obowiązuje,

chciałbyś się równać z sędziami dożywotnimi?

Wiesz, że służby specjalne wiecznie rządzą.

I media libertyńskie za sobą mają.

         Te psubraty pierwsze powinny w kreminale gnić,

pijusy jedne i zboczeńcy. Państwo w państwie.

Kodeks karny ich nie tyka.

         Nie ubliżaj czasem Beniu nikomu, a zwłaszcza

personalnie, bo żaden Strasburg ci nie pomoże,

dziś już politycznych nie ma i oskarżą cię o

naruszenie dóbr osobistych — to jedna

europejska rodzina.

         Jaka rodzina, lichwa, mosonery jedne! Jak bedziem

ich dane chronić, to nigdy ich nie rozliczym.

Winnych nie znajdziesz.

         Wyluzuj się, są rejestra, przyjdzie czas na nich.

A póki co, to będzie gorzej, tylko u władzy można

jeszcze kawiory, łososie, oliwki, kraby i inne

owoce morza południowego zjeść.

         I jaka to sprawiedliwość panie profesorze, żeby

te wipy wiecznie obiady czwartkowe mieli i

w filharmonijach sie modlili na okrongło?

         Sprawiedliwość Beniu to znajdziesz dopiero po

drugiej stronie i to wówczas jak nie nagrzeszysz.

         Jak tu nie grzeszyć jak nóż sie sam otwiera w

kieszeni na te chołote amoralno. Toż jak se sami

sprawiedliwości nie wymierzymy, to sam pan

powiedział, że na sendziów nie ma co liczyć.

Biurokracyja straszna.

         To prawda, czasy  bolszewickie wróciły w

dwójnasób. Karabiny ostre tylko zamienili na

represje ekonomiczne i prowokacje. Kapuś na

kapusiu stoi, procedury bolesne jak baty.

         Ma pan racje profesorze, prawdziwych patriotów

obsmarowujom tylko w prasie.

         E tam, kompleksy pismaki lokalne mają, do

samorządu się pchają, posmakowawszy na bankietach

tego miodu. Zresztą gazetę tą kupują tylko dla

ogłoszeń prostytuckich i kuponów.

         Ja bym sie z panem nie zgodził. Ma łona

swojo zalete. Za dwa złote, papier

ten  jest  dwukrotnego użytku.

         To żadne nowiny, jakość jego nadal nie

idzie z duchem europejskim No i mięsem

armatnim rzucają paparazzi w przeciwników

politycznych. A czemuś się to Beniu nie ustawił

jak ten Kul.. siak, gdzie twoja kamienica?

         Ja z tych bidnych Benków panie profesorze,

sam zalegam z czynszamy, liczniki co rusz

zdejmujom i śmieci musze do lasu wozić,

bo kubły mi zrabowali.

         To idź na jaką blokadę, urząd okupuj i protestuj

przed MOPS-em, czy jaką parafią.

         Ja nie z te wiary, a zresztom ksiundz jak sam

nie weźmie to już na pewno tacom sie nie

podzieli. A na gumowe kule, to ja sie narażał

nie bede i tak na jedno łoko nie widze.

         Masz rację Beniu, jak oni z młodzieżą polską,

co z pedofilią walczy się nie liczą, to ciebie

ciepłą wodą na pewno nie ochrzczą.

         A czy te policjanty to dali ZOMO, czy im jakie

prochy podajom. że sumienia nie majom

wsiech Polaków bić?

         O pracę się boją, rozkaz muszą wykonywać,

bo z hiobizmu nie wyżyją.

         A co pan sondzisz o tym kurc doppelbracie, co łon

tak tym hamerykanom zadek liże? Znaczy sie infan

-tylnie w Iraku chłopaków przetrzymuje?

         Ano widzisz, dawniej wódz na czele jazdy

jechał, dziś inaczej się interesy robi. Głupi się

trzyma ideologii, a mądry z bogatym trzyma.

         Wole z bidnym, ale uczciwym, jak z bogatym

złodziejem i terrorystom trzymać. Wujek Sam

innych rozbrajać chce, a własne atomy trzyma.

Już kara na ich nowe orle łany itp. ścionga.

         Niech sobie ściąga, ale jakim prawem my za

nich karku nadstawiamy i sobie wrogów przys-

parzamy. Już raz nauczkę mieliśmy z Anglika-

mi, gdy nas olali. Nasze dywizjony walczyły o

Londyn, a potem był Teheran, Jałta i Poczdam.

         I co robić panie profesorze, jak tu żyć?

         Spoko Beniu, na górze już pęka trójca w szwach,

Pan prezydent chce swoją partię rozegrać – i nie

chodzi tu o IV RP   to jest agonia prawiczków.

Nie nerwujsja. Posłuchaj sobie Radia Maryja,

Pooglądaj TV Trwam i puść maila do o. Dyrektora.

         A co mi z tego jak już nie bedzie nic polskiego,

już łojciec sie umie zabezpieczyć przed spamerami.

Historie wywróco, ziemie wykupiom, za parob-

ków wezmo. Małyszem nas nie nakarmiom!

         Szukaj ludzi, ratuj się kto może, dobrze

wybierać i jednoczyć szeregi w wyborach

trzeba. Ruch społeczny ci pomoże.

         Oj smutno mi, oj smutnoL

Grzegorz Niedźwiecki, marzec 2006

Prawda

PRAWDA

Wielu ludzi ciągle na nowo stawia sobie pytanie Piłata: “Co to jest prawda?” (J18, 24). W istocie udzielenie jednoznacznej i przekonywującej odpowiedzi na to pytanie nie jest łatwe. W filozofii przeplatają się kierunki idealistyczne z materialistycznymi. Przeciwstawnych kierunków filozoficznych pogodzić nie można. O przyjęciu jednego z tych kierunków rozstrzyga raczej osobista wola i wiara człowieka a nie dowody naukowe.

Prawda jest jedna, ale różnie postrzegana. Jest prawda Urbana i jest prawda ojca Tadeusza Rydzyka. O danej prawdzie często decydują: fakty, przekonania, prawda, wiedza, interes.

Prawdy ani mądrości absolutnej … naraz … w jednym miejscu … nie spotkasz, na to nie licz…

PRAWDA bywa: – absolutna, objawiona, tajemna, obiektywna, względna, konkretna, materialna, historyczna, czysta, oczywista, szczera, naga, brutalna, bolesna, okrutna, znana, uznana, wymuszona, wypaczona, zakazana, cała, pół, poszukiwana, szokująca. Prawda jest rodzaju żeńskiego, zdolna do zdrady.

Absolutna prawda nie istnieje. Dajesz wyraz osobistej wierze, kiedy twierdzisz, że metoda naukowa, włącznie z matematyką i logiką, jest uprzywilejowaną drogą do prawdy. Inne kultury mogą wierzyć, że prawda znajduje się we wnętrznościach królika albo w majaczeniach proroka na wysokim słupie. To tylko twoja osobista wiara w naukę powoduje faworyzowanie twojego rodzaju prawdy.

Prawda – według tzw. klasycznej definicji – to zgodność, adekwatność treści sądu z rzeczywistym stanem rzeczy, którego ten sąd dotyczy; prawda – cecha wypowiadanych zdań, określająca ich korelację z rzeczywistością. Problem zdefiniowania tego pojęcia trapił filozofów od starożytności. Arystoteles tak próbował przybliżać istotę prawdy w swojej Metafizyce: powiedzieć, że istnieje, o czymś, czego nie ma, jest fałszem, powiedzieć o tym, co jest, że jest, a o tym, czego nie ma, że go nie ma, jest prawdą.

Prawda – według tzw. nieklasycznych definicji – to zgodność z jakąś uznaną zasadą lub normą; prawda polega tu na jasności i wyraźności sądów związanych z poczuciem oczywistości, która się odnosi do zawartych w nich treści; pozostałe zasady stosowane tu, to: konwencjonalizm, teoria koherencji – logiczny empiryzm, pragmatyzm, instrumentalizm. Są to sądy subiektywne.

Prawda to jedna z dwu podstawowych wartości logicznych. Drugą jest fałsz. W logice matematycznej prawda jest jedynie symbolem, nie ma żadnego głębszego znaczenia. W mowie potocznej oraz w logice tradycyjnej prawda to stwierdzenie czegoś, co miało faktycznie miejsce lub stwierdzenie nie występowania czegoś, co faktycznie nie miało miejsca. Wyrażenie zawsze prawdziwe, z powodu swojej konstrukcji logicznej, to tautologia.

Prawda głoszona i pokazywana przez wielu duchownych jest inna, niż ta z Ewangelii św. Tomasza opisująca ponoć „Sekretne kazania żyjącego Chrystusa”, zawierająca tekst: „Królestwo Boże jest w was i wokół was… nie w pałacu z drewna i kamienia. Królestwo Boże jest w was i wokół was… nie w budynkach z drewna i z kamienia. Rozłup kawałek drewna, a będę tam”.

*

Być prawdziwym … tylko to się liczy …

Czy człowiek lądował na księżycu? Czy w Pentagon uderzył samolot? Prawda bywa często podważana.

Są zwolennicy trzech prawd: Całej prawdy, Tylko prawdy i Gó… prawdy

Jest prawda Kargulowa – „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”

Często dotarcie do prostej prawdy, której w dzisiejszych czasach coraz częściej brakuje, odbierane jest jako tworzenie kolejnych teorii spiskowych. Słowa, którymi się posługujemy, tworzą rzeczywistość. Szczególny wpływ mają na to dziennikarze, którzy jednak podlegają różnym naciskom.

Istniała kiedyś „PRAWDA” – tygodnik społeczno-polityczny i literacki, wydawany w latach 1881-1915 w Warszawie. Istniała „PRAWDA” – pierwsza legalna gazeta codzienna bolszewików, wydawana od 22 IV (5 V) 1912 r. w Petersburgu. Taka „PRAWDA” zdaje się dziś coraz częściej zwyciężać w środkach masowego przekazu.

Powiadają – prawda w oczy kole…

Zebrał i opracował – Grzegorz Niedźwiecki

Ogary na start!

OGARY NA START!

„Pojedziemy na łów…”

 

Mamy rok wyborczy. Kolejny. Tym razem do upolowania jest kasa samorządowa.

Być może trafi się i lepszy kąsek w przyśpieszonych wyborach parlamentarnych.

Tu i ówdzie widać już ruchy pobudzonych kundli, wabionych farbą mamony.

Na początku będzie sygnał, odprawa, chrzest bojowy, losowanie stanowisk i obwodów oraz pasowanie (na listach wyborczych). Oczywiście dla gapiów przedstawiony będzie inny regulamin gonitwy.

Będzie odpowiednia oprawa łowów (program wyborczy), będą pompatyczne deklaracje, ślubowanie (obietnice wyborcze), będą przedbiegi i hasła (prawybory), będą spotkania towarzyskie (wiece wyborcze), będą pikniki (kiełbasa wyborcza), będą towarzyszące akcje charytatywne (ochłapy dla ubogich), będzie reklama wyścigów (bilbordy), będzie granie na rogu… ulicy (discopolo). Będzie zabieganie o względy trendowatych mediów i modły o wsparcie imprezy przez znośne autorytety publiczne. Będą rankingi championów i prezentacja dotychczasowych trofeów. Będą mocne drużyny, będą doraźne sojusze i będą różne koligacje.

Ceremoniał rozpocznie stanie na ambonie. Potem będzie tropienie i ściganie. Będą kłusownicy, naganki, polowanie na prowadzących, eliminowanie konkurencji i podkładanie świni zamiast młodej łani. Będzie dziczyzna. Będą szybkie charty i głodne wilki. Będą orły i chmara jeleni. Będą opierzone kaczki, będą stare lisy i młode jastrzębie. Będą byki łosi, szaraki i cielęta. Będą tchórze i będzie wycie skunksów.

Na końcu będzie pokot, znakowanie i koronacja. Spijanie miodu, spółkowanie pod stołem i kac moralny. Jak zawsze po fazie delektowania się ucztą zwycięstwa przyjdzie czkawka na płochaczy. Czkawka wyborcza dla zziajanego elektoratu.

*

W Jeleniej Górze też będą wybory. Ja też mam duży apetyt i pozwolenie na broń…

Startuję na prezydenta!

Startuje próżny prezydent dotychczasowy.

Startuje zaciekły populista bez chłodnej głowy.

Startuje pokoleniowy biznesmen samochodowy.

Startuje Gienek nijaki – mogę i ja.

Przynajmniej będę pił koniaki.

Darz Bór!

G. Niedźwiecki

(objęty ochroną)