Sezon ogórkowy za nami

Sezon ogórkowy za nami

 

Minister Ziobro zwalcza ostro „Układ Warszawski”. A ja myślałem, że jesteśmy już w Unii Europejskiej. A tak poważnie, to nie ma komu zwalczać „Układu Jeleniogórskiego”. Tam w centrali pozamykali wielu gangsterów, powymieniali gros lewizny i w mediach i w Administracji i w Komendzie Głównej Policji i w Prokuraturze Krajowej. A u nas skiśnięta śmietanka towarzyska się bawi i działa w najlepsze dalej. Myślałby kto, że tu wszystko jest w porządku. Że nie ma korupcji. Guzik. Po prostu nie ma komu posprzątać. Podjąć i rzetelnie rozliczyć wszelkie afery. Nie odbiegamy przecież w tej materii od średniej krajowej? Ale tu sami swoi. Na tysiąc procent – gołym okiem widać – istnieje układ i ludzie spoza układu, podział na swoich i na obcych, na ludzi lepszych i gorszych,. Dziwnie rzadko jakoś Prokuratura lokalna „czyści” administrację samorządową. Media też nie ścigają żadnych afer. Fałszywie tylko o nie pytają. Postępują wręcz odwrotnie. Niektóre gazety mają dyspozycyjnych paparazzich, a nie dziennikarzy śledczych. Tych, którzy tępią brudną władzę tłumią zamiast im pomagać. Zajmują się szukaniem u „dysydentów” garba lub platfusa, a nie nagłaśnianiem spraw związanych ściśle z podejrzaną działalnością publiczną. I nie dlatego, że jest sezon ogórkowy. Mają argumenty, ale nie. Usłużni durnie wykorzystują jeszcze fałszywki, żeby podlizać się władzy. Wyeliminować jej konkurencję. Będą wyciągać wiecznie jakieś stare paszkwile dla brukowej sensacji. Zazdrośnicy wytoczą przeciwko tobie perfidne pióra jak ich przerośniesz. Wejdą z butami do twojego prywatnego życia. A człowiek, który położy mokrą stopę na suchej posadzce i stwierdzi, że nie ma platfusa i tak nie poda ich do sądu, bo niby z jakiej racji ma opłacić pozew za chamskich cwaniaków z własnej kieszeni. Poza tym, oni wiedzą, że sprawy się toczą wiele lat i wyroki w tej dolinie mogą być różne. Dlatego celowo skorumpowani cynicy babrają w błocie prawdziwych patriotów w okresie przedwyborczym. Wiedzą, że ludzie w okresie oficjalnej kampanii wyborczej mogą wytoczyć sprawy podlecom, którzy ich pomówią o różne poniżające czyny, za darmo z pieniędzy publicznych w trybie ordynacji wyborczej. A tak na prawdę – tylko  głupi by udowadniał komuś, że nie ma garba i nie jest wielbłądem. Olać czerwonych szmalcowników. Trzeba się brać za robotę, wybory tuż, tuż.

Grzegorz Niedźwiecki

Lew1@poczta.fm

Folwark Kusiaka cz. III

Folwark Kusiaka cz. III

Niedawno nasze tereny nawiedziła kolejna powódź. W roku 1997 moją chałupę na ul. Działkowicza zalało doszczętnie, w roku 2001 wody w domu było po kostki, a obecnie na szczęście nas tylko podtopiło.

Dziesiątki milionów strat – to bilans kilkudniowych opadów deszczu i podtopień na Dolnym Śląsku. Statystyki są wciąż aktualizowane jednak już widać jak poważne są szkody.

„Mamy już kilkadziesiąt zestawień strat, to cały czas napływa do nas. Gminy liczą, powiaty też, a do tego jeszcze burmistrzowie i prezydenci. To będą setki milionów strat” – powiedział Dariusz Wojtysiak z Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Kilkaset milionów złotych wyniosą straty spowodowane powodzią na Dolnym Śląsku – oceniają specjaliści z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu. Do centrum napływają dane dotyczące strat z gmin, miast i powiatów.

Straty Jeleniej Góry oszacowano wstępnie na 20 mln zł.

Powódź daje się we znaki kierowcom w stolicy Karkonoszy. W Cieplicach jest nieprzejezdnych kilkanaście ulic, w tym Jagiellońska, Francuska, Mieszka i Ludowa. Rano nie można było przejechać na odcinku ulicy Wolności. Objazdy prowadziły przez Wojewódzką. Ciepliczanie obawiają się, że rwąca Kamienna zerwie niektóre mosty. Woda podmywa przęsła mostów w uzdrowiskowej części miasta. Policjanci i strażacy kontrolują sytuację przy przeprawie na placu Piastowskim, blisko Apteki pod Koroną. Kilkadziesiąt rodzin ewakuowano w nocy z poniedziałku na wtorek z powodu zalania domów przez wezbrane wody rzek. Woda przedarła się przez wały i częściowo podmyła Cieplice. Rano nieprzejezdnych było wiele ulic w uzdrowisku i w Jeleniej Górze.

W centrum miasta zalane jest skrzyżowanie ul. Jana Pawła II z Grunwaldzką. Podtopione są ulice: Groszowa, ks. Skargi i Daszyńskiego, a także fragment ul. Sobieskiego przy PZU. Nieprzejezdna jest ulica Wiejska. W stolicy Karkonoszy woda zalała niektóre ulice, nawet oddalone od rzek. Poddtopiona została ulica Wyczółkowskiego najpewniej wskutek niedrożności studzienek burzowych. Na ulicy Działkowicza jeden z nich postanowił… zdjąć pokrywę studzienki kanalizacyjnej. Myślał, że w ten sposób woda będzie szybciej spływać. Zdaniem mieszkańców problem to źle zaprojektowane kolektory, które nie są w stanie przyjąć nadmiaru deszczówki.

Takie były komentarze w trakcie powodzi. Przypomniałem je celowo. To tylko część smutnej prawdy.

Zdaniem specjalistów i osób wtajemniczonych, problem zalanych ulic przy korytach rzek obciążają odpowiedzialnością byłe i obecne władze samorządowe. Ze zwykłej niegospodarności i niekompetencji wykonano niecki (np. na skrzyżowanie ul. Jana Pawła II z Grunwaldzką) zamiast podnieść teren i zainstalowano wadliwe studzienki kanalizacyjne. „Zapomniano” ponoć zainstalować na sieci klapy zwrotne do zabezpieczenia przed cofnięciem wody lub ścieków. Mowa o Jeleniej Górze i jej włodarzach, których pewnie z tego powodu też nikt nie rozliczy. Mieszkańcy i finanse publiczne mają cierpieć, a oni w nagrodę dalej pchają się do koryta.

Grzegorz Niedźwiecki

Lew1@poczta.fm

 

P.s.

Ciekawe kto odpowie za zalanie nowej oczyszczalni ścieków w Jeleniej Górze wybudowanej za ul. Lwówecką głównie ze środków spójności ISPA za około 40 mln zł (10 mln euro; 40 mln euro całość inwestycji). Nowe wały wytrzymały, a oczyszczalnia zalana. Trzeba dodać, że to nie była największa powódź…

Czyżby znowu wadliwa kanalizacja?

Folwark Kusiaka cz. II

Folwark Kusiaka cz. II

Jelenia Góra zajęła dwunaste miejsce wśród miast na prawach powiatu w rankingu „Najlepsze samorządy 2006” według klasyfikacji opracowanej przez jeden z dzienników. To tak jak z tym mistrzem świata w boksie zawodowym. Marna federacja widać musiała być. Zresztą w pustym garnku trudno coś przypalić. Według moich badań socjologicznych Jelenia Góra, a w zasadzie jej zarządca Józef Kusiak zasłużył na miano najgorszego prezydenta miasta na prawach powiatu. Nie rozpieszczał w ogóle mieszkańców Jeleniej Góry. Dogadzał tylko sobie. Caryca Katarzyna takich dworskich „eunuchów” zsyłała na Syberię, a okrutna żona francuskiego króla Filipa „Pięknego” pozbawionych głowy kochanków, którzy nie sprawdzili się w swej roli, ładowała do skórzanych worów i wrzucała do Sekwany. Nasz „prezydent-kastrat” nie zamierza abdykować, a wręcz przymierza się już do trzeciej kadencji jak wiemy. O zgrozo, w poprzednim raporcie przedstawiłem niegospodarność dworu jego wysokości Kusiaka w gospodarstwie ZGL „Północ”. Żadne poinformowane przeze mnie redakcje nie porozmawiały z pokrzywdzonymi mieszkańcami budynku przy ul. Skarżyńskiego 6 i żadne nie były zainteresowane wyjaśnieniem tej afery poza Gazetą Powiatową. Interwencji w tej konkretnej sprawie odmówiło niestety również mieszkańcom najgłośniejsze ostatnio stowarzyszenie wspólnego miasta. Znaczy się, ochrana folwarku Kusiaka działa bez zarzutu. A może to tylko urojenia „parobków” jeleniogórskich? Porażająca jest zmowa milczenia lokalnych środków masowego przekazu i czynników społeczno-politycznych. To pokazuje tylko skalę korupcji jaka musi panować w naszym środowisku.

No to spróbujemy dzisiaj z większej armaty wypalić.

Jeleniogórska „WATERGATE”, czyli Skandal w „Wodniku”!

Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. w Jeleniej Górze jest podmiotem – zgodnie z art. 3 pkt 20) Prawa ochrony środowiska – korzystającym ze środowiska, zobowiązanym wnosić opłaty za korzystanie ze środowiska.

Od 1998 r. podmiot korzystający ze środowiska ustala we własnym zakresie wysokość należnej opłaty i wnosi ją na rachunek właściwego urzędu marszałkowskiego. Od 2002 r. wnosimy opłaty m.in. za: pobór wód. Opłaty wnosi się wyłącznie za pobór wody ze źródeł podziemnych lub powierzchniowych do celów innych niż zwolnionych z opłat zgodnie z art. 294 Prawa ochrony środowiska. Od 1 lipca 2005 r. opłata winna być wnoszona do końca miesiąca po upływie każdego półrocza (wcześniej kwartału).

Każdy podmiot jest zobowiązany prowadzić aktualizowaną co pół roku (wcześniej co kwartał) ewidencję zawierającą zgodną z art. 287 Prawa ochrony środowiska m.in. informacje o ilości i jakości pobranej wody powierzchniowej i podziemnej (odczyty wodomierzy, protokoły badań laboratoryjnych). Ewidencję prowadzi podmiot i przechowuje przez okres 5 lat.

Art. 290. ust. 1 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. Prawo ochrony środowiska. (Dz. U. Nr 62, poz. 627) określa górne jednostkowe stawki opłat (3 zł/m³ wody podziemnej i 1,50 zł/m³ wody powierzchniowej), które corocznie ulegają zwiększeniu o nawis inflacyjny.

Minister Środowiska ustala aktualne stawki opłat za wodę pobraną:

– za pobór wody podziemnej,

– za pobór wody śródlądowej powierzchniowej.

W zależności od jakości pobranej wody (przy czym jakość określona jest przez sposób uzdatniania wody na potrzeby zakładu) i od obszaru kraju, rozporządzenie wprowadza „współczynniki różnicujące” stawki opłat (mnożniki do stawek), wynoszące w tym roku:

– od 0,3 do 2 dla wód podziemnych

– od 0,6 do 2,8 dla wód powierzchniowych

– od 1 do 1,2 w zależności od miejsca poboru wody

Jeżeli do uzdatnienia tej samej wody stosuje się dwa lub więcej spośród procesów, przy ustalaniu opłaty przyjmuje się ten proces, przy którym współczynnik różnicujący jest najniższy.

Jeżeli uzdatnia się części pobranej wody różnymi sposobami, nie prowadząc jej pomiaru przy pomocy przyrządów uwierzytelnionych w rozumieniu ustawy Prawo o miarach, za miarodajny przy ustalaniu opłat przyjmuje się ten proces, przy którym współczynnik różnicujący jest najwyższy.

Na stronie Internetowej www.demel.pl do pobrania jest specjalny program do naliczania opłat za korzystanie ze środowiska, jak również opublikowane są obowiązki podmiotów, akty prawne i opisane są tam szczegółowe porady praktyczne i konsekwencje niewnoszenia opłat. Program komputerowy „ŚRODOWISKO – OPŁATY 2006” nalicza opłaty za gospodarcze korzystanie ze Środowiska z uwzględnieniem kwoty wolnej od opłaty zgodnie z art. 289 Prawa ochrony środowiska, która wynosi obecnie 400 zł. PROGRAM „ŚRODOWISKO OPŁATY” PRZYGOTOWUJE WYKAZY DLA MARSZAŁKÓW WOJEWÓDZTW, WÓJTÓW, BURMISTRZÓW LUB PREZYDENTÓW MIAST WŁAŚCIWYCH ZE WZGLĘDU NA MIEJSCE SKŁADOWANIA ODPADÓW ORAZ WOJEWÓDZKICH INSPEKTORÓW OCHRONY ŚRODOWISKA

Żeby nie gmatwać za bardzo tego raportu, przedstawię tu głównie wyliczenia opłat za pobór wód powierzchniowych do celów konsumpcyjnych, które stanowią procentowo zdecydowanie największą „śluzę wodną” zatrzymującą pieniądze dla „WODNIKA”, a stawki są tam akurat najniższe.

ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW z dnia 20 grudnia 2005 r. w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska

§ 9. 2. Jeżeli pobrana woda zostanie wykorzystana do zaopatrzenia ludności w wodę przeznaczoną do spożycia lub na cele socjalno-bytowe (96% udziału w rynku jeleniogórskim), jednostkowa stawka opłaty za pobór 1 m3:

  1)  wody podziemnej – wynosi 0,053 zł (dotyczy tylko ujęcia „Ceglana”);

  2)  wody powierzchniowej śródlądowej – wynosi 0,032 zł (95% zasobów jeleniogórskich).

4. Jednostkowe stawki opłat, o których mowa w ust. 1-3, mnoży się przez współczynniki różnicujące określone w ust. 5 dla wody podziemnej oraz określone w ust. 6 i 10 dla wody powierzchniowej śródlądowej, zależne od:

  1)  jakości ujmowanej wody określonej sposobem uzdatniania, które wykonuje podmiot korzystający ze środowiska dokonujący poboru wód podziemnych lub powierzchniowych śródlądowych w celu uzyskania jej potrzebnej jakości;

  2)  części obszaru kraju oraz dostępności zasobów wody.

6. W przypadku wody powierzchniowej śródlądowej współczynniki różnicujące wynoszą:

  1)  2,8:

a)    jeżeli woda nie podlega żadnym procesom uzdatniania,

b)    przy uzdatnianiu wody za pomocą cedzenia na kratach lub sitach oraz usuwania z niej zawiesin bez stosowania chemicznych środków wspomagających,

c)    przy stosowaniu innych procesów uzdatniania niewymienionych w lit. b oraz w pkt 2-4;

  2)  2 – przy stosowaniu filtracji pośpiesznej lub ujmowaniu wody za pomocą urządzeń infiltracyjnych;

  3)  1 – przy stosowaniu koagulacji, flokulacji lub filtracji powolnej albo przy stosowaniu odżelaziania lub odmanganiania wody z ujęć infiltracyjnych;

  4)  0,
6
– przy stosowaniu procesów membranowych, wymiany jonowej, sorpcji na węglu aktywnym, utleniania ozonem lub innymi utleniaczami.

10. Współczynniki różnicujące dla wód powierzchniowych śródlądowych dla części obszarów kraju, określonych jako obszary działania regionalnych zarządów gospodarki wodnej, wynoszą:  

 7)  1,2 – we Wrocławiu.

W zależności od sposobu uzdatniania (lub też jego braku) można płacić za pobór wody od 0,023 – 0,108 zł/m³.

Zatem we Wrocławiu opłaty ekologiczne za pobór wód powierzchniowych ze zbiorników infiltracyjnych przeznaczonych do spożycia wynosiłyby: 0,032 * 2,0 * 1, 2 = 0,077 zł/m³

Przy stosowaniu koagulacji opłata wynosi: 0,032 * 1,0 * 1,2 = 0,038 zł.m³

Różnica w należności może wynosić 0,039 zł/m³

Z wiarygodnych źródeł wiem, że w żadnym z ujęć wody PWiK „WODNIK” (Grabarów, Kamienna Wieża, Leśniczówka, Podgórzyn, Ceglana i Jelchem) nie stosowano specjalnych, drogich urządzeń i środków chemicznych typu koagulanty do uzdatniania wody, które upoważniałyby przedsiębiorstwo do zastosowania współczynnika różnicującego wynoszącego „1,0”. Do wody dodawany był i jest jedynie podchloryn sodu. Takie jawne oszustwo ma ponoć miejsce w „WODNIKU” od początku ustawy i wie o tym doskonale pani Bożena Sikora – prawa ręka Józefa Kusiaka.

Woda w liczbach  (w rzeczywistości produkcja jest znacznie wyższa):

„Jak nam powiedział Stanisław Dziedzic, odbiorcy „Wodnika” zużywają zwykle około 40 tysięcy metrów sześciennych wody na dobę. Latem zużycie zwiększa się nawet do 15 procent.”: http://www.jelonka.com/?module=templates&template=5707431a624d8cfcb47def299ccd35c6&id=704e

40000 m³ * 0,039 zł * 365 dni * 5 lat = 2.847.000 zł                          Warto sprawdzić jak wygląda to w całej Polsce!

Precedensy finansowe w „WODNIKU” mają miejsce od wielu lat. Już w roku 1999 pisałem o „Wodnej ruletce” jaka kręciła się w jeleniogórskiej spółce komunalnej, a jej aktorzy kupowali Land Hummery i jeździli do Las Vegas.

PWiK „WODNIK” Sp. z o.o. w Jeleniej Górze mogła oszukać Skarb Państwa przy założeniu piętnastoprocentowego wzrostu poboru wody w okresach letnich i uwzględniając częściowo wyższe stawki za pobór wody przemysłowej i ze źródeł głębinowych na 3 mln zł!

O podejrzeniu popełnienia przestępstwa poinformowałem ABW, CBA, UMWD i inne organa. Gdy zapowiedziałem publicznie ujawnienie tej afery, prezes WODNIKA Stanisław Dziedzic na naradzie pracowników administracji spółki w dniu 1 sierpnia oznajmił ponoć, że wpłacił już 405.000 zł  zaległości do Urzędu Marszałkowskiego, a niżej podpisanego poda do sądu za pomówienia. To jest pół  roku opłat, a gdzie reszta? Przypominam, że Lew Rywin siedzi w więzieniu za samą próbę oszustwa, a złodzieje damskich torebek siedzą w aresztach żeby nie mataczyć…

Grzegorz Niedźwiecki c.d.n.

Antygronowski

Antygronowski

Zrobię wszystko, by do samorządu nie dostali się tacy Gronowscy

W ostatnim wydaniu Nowin Jeleniogórskich (Nr 31) ze zdziwieniem przeczytałem artykuł zatytułowany „Antyprystrom”, poświęcony antypatii rzekomego[1] szefa jeleniogórskiej „Samoobrony” Ryszarda Gronowskiego do kandydata na prezydenta Jeleniej Góry Roberta Prystroma. W oczy biła stronniczość redaktora Zbigniewa Rzońcy i ton brukowej prasy. Wykorzystywanie banałów i plotkarskich pomówień świadczy zarówno o wartości medium, czyli Ryszardzie Gronowskim, jak i o hipnotyzerze, czyli autorze tekstu. Ryszard Gronowski, będąc samemu człowiekiem o poszlakowanej opinii, posługuje się dla pozostawienia trwałych sińców na ciele Roberta Prystroma pomówieniami o zatartym skazaniu innego człowieka, który sam oskarża go o świeże jeszcze przestępstwa podatkowe. Gronowski, który o zgrozo, marzył nawet o wiceprezydenturze miasta, śmie dyktować dziś warunki innym politykom samemu dostając się na szczyty partyjne podstępem i niegodziwością. Pieniactwem i rozbijactwem. Gronowski zarzuca aktywnemu radnemu populizm i chciwość, a sam nie będąc jeszcze członkiem Samoobrony prosił niżej podpisanego w obecności innego radnego, aby załatwił mu jakiś stołek w radzie nadzorczej (nie wiedząc, że do tego trzeba mieć specjalne uprawnienia) tuż po wyborach w 2002 roku. Wokół R. Gronowskiego krążą różne nieciekawe opinie z działalności publicznej, zarówno jeszcze z okresu, kiedy był „kasjerem” na targowisku Kiliński, jak i innej działalności gospodarczej, więc cóż to za autorytet? Gronowski, człowiek próżny, który grosza nie wydał na kampanię Samoobrony, który niedawno jeszcze był dozorcą osiedla, na którym mieszka, kreuje się teraz na wielkiego polityka. To świadczy zresztą o partii, do której należy i jej szefach, że trzymają tak płytkiego człowieka, który nie wiadomo na kogo głosował w ostatnich wyborach parlamentarnych, a członkowie najbliższej rodziny w ogóle nie poszli do urn wyborczych. Akurat żona moja była w obwodowej komisji wyborczej przy SP 8, gdzie głosował pan Gronowski. Ale to widać pasuje posłowi Jerzemu Żyszkiewiczowi, nie będzie miał silnej konkurencji na przyszłość. Dlatego pozbyli się innego radnego Kazimierza Klimka z posady dyrektora biura poselskiego Czesława Litwina. Lepper i logo SO wystarczą niektórym do osiągania osobistych celów. Czym pan Gronowski zasłynął jako działacz społeczny, czym się zasłużył dla mieszkańców, jakie ma dokonania polityczne, wyniki w Samoobronie, gdzie biuro, że mierzy tak wysoko? Jaki to przewodniczący – on i kilku członków rodziny? Fikcyjne zebrania i sfałszowane protokoły? Najgorzej jak z dziada zrobi się pan. I wie o tym Józef Kusiak, który takich głodnych amatorów polityki potrafi obrócić wokół swojego palca i pożreć na śniadanie. Kim jest Gronowski, który wiecznie fotografuje się z założonymi rękoma – postawa zamknięta. Co ma do Prystroma?

Żenujące jest i cyniczne ze strony redakcji NJ branie pieniędzy od Prystroma za publikację jego felietonów i publikowanie jednocześnie za darmo krytyki jego osoby. Ale sam sobie pan radny jest winien. Widać nie poznał się na taktyce „niezależnych” mediów. Ty się produkuj, płać, a my cię załatwimy w swoim czasie. Za pomocą niegroźnego dla obecnego prezydenta „polityka”. Za pomocą człowieka widmo, marionetki politycznej. „Gołodupcowi” nie zrobią reklamy, ale komu trzeba zaszkodzą. Prystromowi zarzucić można wiele, ale krytykować go mogą tylko ci, którzy go znają., będący blisko spraw samorządowych. Gronowskiego widziałem jeden raz na sesji RM i to tylko chwilę – pewnie miał jakiś interes do załatwienia. Krytykować należy za działalność merytoryczną, a nie za jedna pani drugiej pani… Rozliczać należy rządzących, tych, którzy mieli realny wpływ na bieżący stan rzeczy. Gronowski zdaje się zapomina o żelaznej dewizie swojego wodza – wicepremiera i ministra rolnictwa – „Oni już byli, oni muszą odejść”. To Józef Kusiak rządził 8 lat Jelenią Górą, to jego należy atakować, jeśli są argumenty. Z pozostałymi kandydatami można rywalizować. Na zasadzie bycia lepszym. Nie chwalę w tej polemice kolegi Roberta, ale bronię obiektywizmu, bo już czuję, że kolejne cztery lata mogą być zmarnowane dla jeleniogórskiego samorządu. Zmarnowane, jeżeli o jego kształcie będą decydować przypadkowi politycy i dyspozycyjni żurnaliści. Miałem się ugryźć w język, ale nie mogę milczeć wobec draństwa. Czekam na kolejny wywiad z jakimś nurkiem spod budki z piwem na temat Kusiaka.

I jeszcze jedno. Gronowski nazywał się kiedyś Noga, czy coś takiego…

Radny Rady Miejskiej Jeleniej Góry

(Nazwisko do wiadomości Redakcji)

Ps.

Muszę szybko ujawnić najnowszą aferą w „WODNIKU”, bo się okaże, że to Gronowski ją wykrył. Ufam, że polemika ta ukaże się w Nowinach Jeleniogórskich, skoro dopuszczacie do głosu ludzi z ulicy…



[1] Formalizacja struktur partyjnych i legitymizacja ich liderów jest nie tylko polemiczna w Samoobroni
e RP.

Lato

Lato

 

Nareszcie wakacje. Może teraz odpocznę. Na Mistrzostwach Świata nabawiłem się tylko rozstroju żołądka. Dopiero w ćwierćfinałach piwo mi smakowało. Jak Niemcy przegrali z Włochami. Drugie wypiłem ze smakiem jak makaroniarze wygrali finał z żabojadami. Ale teraz jest spokój. Nie ma żadnych zawodów, przerwa w obradach Rady Miejskiej Jeleniej Góry, świeci słońce, nic tylko odpoczywać. Już się trochę zjarałem. Na balkonie jak wieszałem pranie. Ach jak przyjemnie patrzeć jak dzieci się kąpią w basenie. Tylko to dmuchanie tych pontonów na ogrodzie to nie na moje płuca. I namiot trochę ciasny jak na cztery osoby. Noce ździebko chłodne na pełnienie warty przed namiotem. Teściowa nie chce mnie zluzować, poszedłbym sobie na jakiś program nocny. Grill też mi już wychodzi bokiem. Codziennie muszę zmieniać przyprawy i scenografię, żeby się poczuć jak nad morzem. Ale co mi tam, sezon na grzyby się rozpoczyna. Pojadę sobie do lasu dla odmiany. Do Siedlęcina. Jak będzie mi nudno, to pogram w badmintona czy piłkę plażową. Na stadionie wojskowym lub Budowlance. Oczywiście jak zwykle wygram. Dzieciom dam po czerwonym lizaku i zdejmę z boiska. Zrobię im za to wycieczkę pociągiem, żeby pamiętali co to wakacje. Do Szklarskiej Poręby i z powrotem. Za to w niedzielę pojedziemy z całą rodziną na Balaton. Do Staniszowa. Albo na glinianki. Tylko znów będę musiał leżeć na brzuchu, bo sobie wstydu narobię jak się tak napatrzę… Miesiąc zleci jak z bicza strzelił, ale będzie co wspominać cały rok. Zwłaszcza lody z wody. I najważniejsze, że zaoszczędzę 1.500 zł. Wsadzę na procent i będę miał na następne wakacje.

Grzegorz Niedźwiecki

Jelenia Dziura

Jelenia Dziura

Nie podoba mi się ten tytuł. Bardzo niepatriotycznie pisać tak o swoim mieście. Ale co ja mam zrobić, skoro tu się urodziłem, tu jestem radnym, a nie mam praktycznie żadnego wpływu na losy Jeleniej Góry. Inne gminy się rozwijają, ściągają inwestorów, dbają o swoich mieszkańców, a nasze władze zasypiają gruszki w popiele. Oto przykład. Służby pana Prezydenta Józefa Kusiaka przygotowały projekt nowelizacji uchwały w sprawie zasad usytuowania miejsc sprzedaży i podawania napojów alkoholowych oraz ustalenia liczby punktów sprzedaży napojów zawierających powyżej 4,5% alkoholu (z wyjątkiem piwa), przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży jak i w miejscu sprzedaży /…/. Generalnie intencją autorów projektu jest ograniczenie limitu punktów sprzedaży alkoholu do minimum wyznaczonego przez ustawodawcę. W praktyce oznacza to tworzenie oligopolu, gdzie działa niewielu dużych oferentów i wielu małych nabywców. Takie reguły można wprowadzać w krajach wysoko rozwiniętych, tam gdzie bezrobocie jest małe, a ci, którzy nie pracują mają zagwarantowane świadczenia socjalne. W naszym kraju/mieście jedynym słusznym ekonomicznie rozwiązaniem i szansą dla mieszkańców jest rozwijanie rynku polipolu, gdzie działa wielu małych oferentów i wielu małych nabywców. Gdzie nie ma barier wejścia i wyjścia z rynku. Faworyzowanie tylko dużych i już istniejących podmiotów jest sprzeczne z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów. Nie przekonują mnie tłumaczenia pani naczelnik Wydziału Rozwoju Gospodarczego Elżbiety Kopeckiej-Malary, że zbyt duże nasycenie i rozdrobnienie „sklepów monopolowych” powoduje to, że przedsiębiorcy kombinują i po roku koncesje scedowują na członków rodziny lub znajomych. A ileż oni mogą na tym zarobić? Ja miałem budkę z piwem i wiem jaki to lekki chleb. Miał kolega Krzysiek N. obok knajpę w „śmietniku” i musiał zamknąć. Panu Piotrowi Ł. na ul. Groszowej Urząd narzucił stawkę czynszu jak dla lokali handlowych zamiast niższą, obowiązującą przedsiębiorców prowadzących działalność gastronomiczną, bo też trzeba go wykończyć. Mój kuzyn Paweł N. zostawił hangar na ul. Wiejskiej i wyjechał z całą rodziną do Irlandii, bo tu mu nie pozwolili robić interesu. To bezczelność posądzać podatników o oszustwo; to arogancja władzy. To urzędnicy oszukuję, ograniczają koncesje – zezwolenia na handel alkoholem, to skrajny i najświeższy przykład, ale podobnie jest z koncesjami na taksówki, pozwoleniami na budowę itp. To jest furtka do spekulacji i korupcji dla urzędników. Najlepiej skomplikować przepisy i stosować uznaniowość. Bo oni tylko muszą mieć pracę, jakby był wolny rynek, to poszliby na bruk. Nie przekonują mnie tłumaczenia, że to nie przyzwoite, amoralne. A niech handlują i chleją wszyscy. Powinniśmy być zadowoleni, każdy zarabia. Policjanci, Straż Miejska – zarabiają na mandatach, na izbach wytrzeźwień. Pogotowie, szpitale mają pracę. Psycholodzy, terapeuci i schroniska dla bezdomnych. Komisy, lombardy i komornicy. Skupy złomu, huty i papiernie. MPGK, gipsownie i zakłady pogrzebowe. Browary, gorzelnie i rozlewnie. Miasto na koncesjach i urzędy skarbowe. Media, bo mają o czym pisać. Jest ruch w interesie, same korzyści. Co nam po Mc Donaldach, hipermarketach poza estetyką? Jaką mamy gwarancję, że tam wydany publiczny pieniądz będzie krążył w lokalnym obiegu? Pomijam już, że zatrudnione tam dziewczyny, zapocone uwijają się w ukropie za marne grosze i na pewno nie stymuluje to naszego rozwoju. Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że picie i handel alkoholem to nie humanitarne, że to bulwersuje opinię publiczną. Dlaczego Rada Miejska Jeleniej Góry nie podejmie uchwały – apel do władz państwowych o wycofanie wojsk polskich z Iraku? Interes na alkoholu jest brudniejszy od interesu bronią i ropą? Handel alkoholu jest gorszy od handlu śmiercią? Miasto jest kompletnie nieprzyjazne swoim mieszkańcom. Poprzez takie właśnie decyzje wygania się tubylców do Irlandii i doprowadza pomału do katastrofy demograficznej w naszym mieście. Tam ponoć firmę można otworzyć w ciągu 48 godzin wypełniając prosty druczek na poczcie, a u nas. Tolerancja dla gejów i lesbijek, ale zero tolerancji dla pracy! Rada Miejska Jeleniej Góry swoją demokratyczną większością zajmuje się uchwalaniem zmian nazewnictwa ulic i psimi odchodami. Zasłużony pracownik Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – radny SLD Stanisław Konat uprawia lobbing wnioskując o nadanie JSM zasłużonego dla miasta Jeleniej Góry, czy to nie absurd? Promować przedsiębiorstwo, które drenuje mieszkańców z ich ostatnich pieniędzy? Wychodząc z tego założenia należałoby Celwiskozę pośmiertnie uhonorować – dłużej działała i więcej emerytów wykształciła. Albo to. Cztery miesiące temu, Wojewoda Dolnośląski Krzysztof Grzelczyk stwierdził nieważność 18 paragrafów oraz wszystkich załączników uchwały Rady Miejskiej Jeleniej Góry w sprawie regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków na terenie miasta Jelenia Góra. Zastępca Prezydenta Józef Sarzyński mówi, że wszystko jest w porządku – WODNIK zdjął logo z wniosków i zawiera umowy na poprawionych przez siebie formularzach. Moim zdaniem robi to nielegalnie. Prezes Stanisław Dziedzic przekracza swoje uprawnienia, albowiem Wojewoda nie zmienił uchwały i nie pouczył, co należy zrobić, tylko unieważnił większość regulaminu, a tylko rada gminy jest władna uchwalić taki kompleksowy regulamin To tak jakby odkręcić dwa koła w samochodzie i powiedzieć, że auto może jechać dalej. Myślę, że Zastępca Prezydenta Józef Sarzyński powinien iść w ślady kolegi Bogusława Gałki i podać się do dymisji, lub przejść na zasłużoną emeryturę. Niektórzy bezduszni decydenci mają po kilka etatów, a bezrobotnych śmieją nazywać nieudacznikami.

Wkrótce wybory samorządowe. Większość mieszkańców albo wyjechała, albo została dostatecznie zniechęcona do wyborów. Pójdą na pewno głosować urzędnicy. Pójdą wiadomo na kogo. Na gwaranta status quo. Inni zastosują się do wskazówek dyspozycyjnych żurnalistów. Jeżeli ludzie się nie obudzą, to powiem bez pruderii – Pipidówka będzie coraz większa. Nie zmieni tego Aquapark. Jak można być takimi egoistami? Jak można tak nienawidzić ludzi?

Grzegorz Niedźwiecki

Lew1@poczta.fm

Wena

Wena

Nie mam weny. Co zrobić? Muszę napisać felieton. Mam tylko trzy dni. Chyba się napiję. No to siup… Spoko! A jak wypiję za dużo? To wyląduję znowu w Warszawie. A może tym razem i w Moskwie. A przy czterech promilach to mogę dojechać i do Pekinu. Teraz pytanie, pić na smutno, czy na wesoło? Jak będę pił na smutno, to napiszę jakieś treny, a nie felieton. A jak będę pił na wesoło, to napiszę fraszkę i mi nie zapłacą. Trzeba pić umiarkowanie. Eee… toż to będzie felieton do bani. No dobra, ale co pić? Piwo, wino, wódkę, spiryt? Tanie, droższe, czy wynalazki? Od bimbru, to mi papier żółknie. Piwem go zalewam. Po wódce, to nigdy nie kończę. Od szampana, robi się uwertura. Po dżinie piszę za długo. Po dykcie śmierdzi bibuła. I co robić? Siup… Może wermut? Tak, tylko, że po wermutach, to zawsze rzygam i zaś z tego nic nie będzie. Siup… Śliwowicy albo żubrówki z kłoskiem bym się napił. Tak, a potem znowu będę się czuł jakby mnie koń kopnął w głowę. Po likierze czy miodzie pitnym, to mnie pszczoły ganiają. Ryzling albo cabinet? To dobre do obiadu na apetyt, a nie pobudzać szare komórki. Oj Boże! Ile mam jeszcze czasu? Coś mi ta wena dalej nie przychodzi. Skoczę do baru. Nie, to dopiero mi czas uciekinie. U siup… Cholera, robię byki. Ale tak do lustra? To wyjdzie rymowanka. Z kimś? To się pogubię. Z dziewczyną? To wyjdzie romans. Siup… O kurde, w głowie mi się kręci. Będzie bajka. Przy muzyce? Nie, bo znowu napiszę całą symfonię. Przy świecy? Za ciemno, to będzie tragedia. Siup… Cholera czcionka mi się zlewa. Upp… mam czkawkę. Muszę się napić. Tylko co? Od wody mi nie przechodzi. Brzozówkę mam w łazience! Nie, to dobre po goleniu. Siup… Idę do piwnicy, tam mam dobrą nalewkę. Ale jak zapiję? To zaś nic nie napiszę. A mam już niewiele czasu. To pójdę do sąsiada! On ma samogon! Tak, tylko to się zawsze kończy Izbą i piszą inni kwity, a ja tylko je podpisuję. Siup… Może mam coś w kanapie? Zawsze chowam przed starą! No tak. Wtedy mam limo i też nic nie piszę, bo nie widzę. Siup… Wiem! Pomieszam trunki! Nie… to wyjdzie trylogia. Głowa mi pęka od tego myślenia. Siup… Kurde, dalej ta wena mi nie przychodzi. Bełta sobie chlapnę. Taaa… dopiero wyjdzie szmira. Rakija, albo ouzo, marzenie, to bym napisał książkę do geografii. Siup… Sake! Heh… to będę pisał kursywą. Poncz, to będzie elementarz. Aaaaa… co mi się tak ziewa. Kurde, czas ucieka, a ja akapitu nie mogę zrobić. Siup… Wiem, jagermeister… nie, bo wytnę wszystkich w pień. Po tokaju, czy egri bikaver to skaczę z mostu. Po whiskaczach i brendziakach to zawsze robię western, a potem mnie dzielnicowy szeryf nachodzi. Siup… Pociągnę sobie rurkę do gąsiora. Nie, bo mi się znowu przeleje nogawką. Po rumie, to bujam w obłokach i tańczę lambadę. Siup… gdzie ta wena? Cherry, porto; na tequilę mam ochotę lub koniaki. Taaa… To mogą pić tylko Kusiaki.

Kurde, już rano. Co ja pi(sa)łem???

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Mundial

Mundial

Nareszcie odpocznę. Odpocznę od polityków, od problemów dnia codziennego. Kupię sobie krzynkę piwa, tonę chipsów i siądę przed telewizorem. Przez miesiąc czasu będę oglądał mistrzostwa świata w piłce nożnej. Będę podziwiał naszych chłopaków jak na WM 74; z bratem bliźniakiem i los chciał zmarłym akurat wczoraj Kazimierzem Górskim, przeżywaliśmy wówczas w Szczecinie podwójne wesele. Pamiętam, że mieliśmy wtedy radziecki telewizor Rubin 714p. Zwaliło się do nas pół klatki schodowej. Komentatorem był, również nieodżałowanej pamięci, wspaniały Jan Ciszewski. Jakże sugestywnie, emocjonalnie relacjonował drogę do sukcesu naszych chłopaków. Może i tym razem orły Janasa sprawią nam niespodziankę. Jestem przygotowany, na wszelki wypadek porobiłem sobie wyniki. Cukier mam 80 mg%, cholesterol całkowity – 169,8, HDL – 43,9, LDL – 105 i trójglicerydy – 106 mg/dl. Zdrowy jak 32 lata temu. Zawału ponoć nie dostanę. Na dzień 7 czerwca mam termin do okulisty. Będę miał nowe okulary, więc będę też lepiej widział. A jak odpadną zanim otworzę pierwszą butelkę? Być może zanim te moje rozważania ukażą się w Gazecie Powiatowej, będzie już dla nas po mistrzostwach? To może i lepiej, przynajmniej PiS nie będzie się miał czym chwalić. A jak rzeczywiście zajdą wysoko? To będziemy przez rok karmić się sukcesami prawicy. To na pewno nie będzie zasługa PO. E tam, pomarzyć można. Za komuny to były czasy. Ze Świata Młodych wycinało się drużyny, wypełniało tabele. Dziś jest Internet Na pamięć znaliśmy z bratem nazwiska wszystkich piłkarzy. Rekordy w główkach i kapkach się pobijało, a w trakcie Wyścigu Pokoju – kapslami z woskiem lub pokrywkami od twistów na wyrysowanej trasie się ścigało. A dziś? Placu zabaw porządnego nie ma, a co dopiero mówić o porządnym boisku. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów lodowisko w Jeleniej Górze w zimie zrobili. Oj bida w tym naszym mieście, oj bida. Kurde, już się nakręcam, może lepiej nie włączać telewizora i pojechać na ryby? Ledwo mnie Papież Benedykt XVI ukoił, to już znów jakieś chłopcy laleczki się afirmują w telewizji. Wiem! Zagram z dziećmi w orła i reszkę. Orzeł to MŚ 2006, a reszka to włączam na Jetix lub Cartoon Network. A swoją drogą, to ciekawe jaki będzie bilans mistrzostw świata „kiboli”. Żeby tylko jacyś terroryści nie zakłócili nam tej pięknej imprezy. Oj doczekaliśmy się czasów. W każdym bądź razie życzę naszym chłopakom sukcesu. Rozgrzewkę mieli obiecującą.

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

 

 

Oto wielkie jest koryto

Oto wielkie jest koryto…

 

Oto wielkie jest koryto

Pachnie strawą wyśmienitą

A więc przy nim z każdej strony

Świńskie kręcą się ogony.

Każda świnia ryj swój pcha

I wyżera, co się da

A chce zeżreć jak najwięcej

Jak najtłuściej, jak najprędzej.

Gdy się dorwie do koryta

To drugiego się nie pyta

Czy mu dobrze, czy też źle

Tylko żre, żre, żre…

Kiedy nażrą się do woli

To dostojnie i powoli

Idą do swojego chlewa;

Każda się przeciąga, ziewa

Najedzona, wypasiona

Bardzo jest zadowolona.

A chlewiki jak z bajeczki

Dywaniki, komineczki

Boazerie modrzewiowe

I posadzki marmurowe.

Każdy stoi w gęstym borze

Nad jeziorem i nad morzem

W górach także on być może

I na wyspach ma swe łoże.

Knury, wieprze i warchlaki

Mają chlew nie byle jaki

Wójt hospodar zadba o to

By maciora nie wpadła w błoto

W myśl zasady chroń przyrodę

Tnie się drzewa stare, młode

Granitowe kładąc szosy;

Kwiczą świnki wniebogłosy

Pod mój chlewik i pod mój

Niechaj biegnie drogi zwój.

Bym podjechać mogła szparko

Limuzyną z sekretarką

Co dba o to by w korytko

To co lubię wpadło wszystko.

A ty człeku biedny, mały

Co tak wytrzeszczasz gały

Na te świnie wypasione

Nie ustąpią ci miejsca one.

Bo to prawda proszę pana

Nie od dzisiaj dobrze znana

Że kto blisko przy korycie

Tylko ma dostatnie życie.

Par. – G. Niedźwiecki

lew1@poczta.fm

Parady wazeliniarzy i bufonów

Parady wazeliniarzy i bufonów

 

Mamy nowy rząd. Tak długo oczekiwany. Znowu się zacznie. Już podnoszą się głosy lizusów i krzykaczy. Ci pierwsi, to zwykłe bubki, różnej maści lewusy i koniunkturaliści. Gogusie, którzy na plecach liderów chcą dorwać się do władzy. Ci drudzy, przegrani aroganci, a zarazem pluraliści, liberalne autorytety moralne wspierane przez „opinię międzynarodową”, udają zdziwienie, że Lepper i Giertych dostali się do władzy. Tak jakby to było zaskoczenie, nagle zrobili karierę. Pyszałkowie i zarozumialcy podnoszą larum, bo Polska się wali. A może ich marzenie o globalizacji? Kreują zatem opinię publiczną wszelkimi możliwymi sposobami. Wykorzystują do tego celu nieletnich, hasła o nietolerancji, ksenofobii i antysemityzmie. Parady gejów i lesbijek zorganizują. Tak jakby im kto kopulować w zaciszu się zabraniał. U nas w Jeleniej Górze jest znany, inteligentny gej Artur A., który nie kryje swojej orientacji seksualnej, ale nie czuje się też dyskryminowany. Nie musi paradować, ludzie chętnie od lat stołują się w jego restauracji „Galery”. Mówię o tym otwarcie, albowiem on sam udzielił na ten temat szerokiego wywiadu w jednym z kolorowych tygodników. Tchórze i wygodnisie nie chcą zmian, wolą status quo, istniejący dotychczas stan rzeczy. Boją się utraty stołków i milczą bądź też ze strachu krytykują nowe. Pamiętajcie. Jeżeli cię krytykują, zwłaszcza w byłym organie PZPR, to powód do dumy. Jeżeli cię chwalą, lub nawet udostępniają miejsca, to warte zastanowienia. Dopóki mówią o tobie źle – jest dobrze. Znaczy, że jesteś osobą ważną, że się ciebie boją, że ci zazdroszczą, że ich krew zalewa. Jak zaczną mówić o tobie dobrze – już przepadłeś. Znaczy, że się sprzedałeś. Naród jest przekorny i umie czytać między wierszami. Łatwo zauważyć komu zez zbieżny (cel osobisty) przysłania ostrość widzenia. Tak na szczeblu lokalnym, jak i na scenie krajowej, a nawet na arenie międzynarodowej. Jednym słowem, wszystkie dupolizy, cierpią na krótkowzroczność i dla zaspokojenia własnych popędów, uciekną się nawet do kradzieży cudzych pomysłów. Jak zaczną rzucać kamieniami, odpowiedz im chlebem. Nadstaw drugi policzek.

*

Nie kocham Giertycha, znam Leppera. Nie ufam im i uważam, że należało zrobić wszystko, aby ci ludzie, poddani wąskiej socjalizacji, nie doszli do władzy. Ale skoro się stało inaczej, to trudno, trzeba im dać teraz szansę. W końcu czego oczekiwaliśmy jak nie polskiego rządu. Zobaczymy, czy oni też będą musieli odejść, czy uczyć się będziemy w szkołach prawdziwej historii o Polsce. Jeżeli nie odeprą jątrzącej nagonki, to na własne życzenie. Słabe zaplecze. Osobiście nie wierzę, że ten potrójny mezalians przetrwa do końca kadencji, ale dla dobra Ojczyzny, chciałbym się mylić. Teoretycznie mamy najwłaściwszych ludzi na najwłaściwszych miejscach. Rolnik, bojownik o sprawy wsi jest ministrem rolnictwa. Lepper powinien być lepszym ministrem rolnictwa niż Religa ministrem zdrowia, bo zna ten problem i od strony polityki i od strony pacjenta. A swoją drogą nikt nie podnosił takiego wrzasku jak wicepremierem w rządzie Jerzego Buzka został mechanik Janusz Tomaszewski z RS AWS? Roman Giertych, endek z rodowodem, powinien dbać jak nikt o godne miejsce Polski  na arenie międzynarodowej. Nic dziwnego, że zagranica podnosi rwetes jak za czasów Haidera. Oni nie protestują w sprawie obrony praw człowieka. Oni boją się o swój interes, o utratę swoich wpływów gospodarczych. To nasza wewnętrzna sprawa. Takich wyrazistych osób narodowo-socjalistyczno-konserwatywno-radykalno-chadecko-populistycznych długo na polskiej scenie politycznej  mieć nie będziemy. Należy więc wspierać w najbliższym czasie (a przynajmniej nie przeszkadzać) ten rząd i te partie. Ale bez włazidupizmu. Nie można być wiecznie malkontentem, ale trzeba budować jednocześnie alternatywę dla ewentualnej koalicji rządzącej, opartej o głoszone wartości, ale na zasadach demokratycznych, z szerokim udziałem społecznym. Strach dopuścić, żeby w przypadku porażki obecnego układu, z powrotem do władzy doszli ci, którzy już nie raz zmarnowali swoją szansę i nasze nadzieje. Prawa do krytyki nie mają ci, którzy obiecywali już „Mądrze, zdrowo, bezpiecznie” – SLD i zapewniali, że „Nas wybierasz, od nas wymagasz” – UW czyli PO i PD.

Grzegorz Niedźwiecki

Lew1@poczta.fm