Bajka o Słońcu Italii

Bajka o S

łońcu Italii

Prezydent Marek Obrębalski wraz ze świtą i reprezentacją radnych zaliczyli niedawno wycieczkę do Cervi – partnerskiego miasta Jeleniej Góry. Delegacja wzięła udział w corocznym święcie kwiatów „Maggio in Fiore” (Maj w kwiatach), obchodzonym w nadmorskiej włoskiej miejscowości – czytamy na jednym z portali jeleniogórskich. Z prezydentem Obrębalskim do Włoch zabrali się: jego zastępca Jerzy Łużniak i dwoje pracowników urzędu. Pojechała też delegacja radnych: Grażyna Malczuk z SLD, Józef Zabrzański z PiS, Grażyna Rehlis-Pawlukiewicz z PO i Ewa Duziak ze Wspólnego Miasta.

Cała jeleniogórska delegacja zmieściła się w dwóch autach: służbowym prezydenta i prywatnym radnej Malczuk. Mieli do pokonania 1300 kilometrów w jedną stronę. Wyszło podobno taniej niż przelot samolotem. No i nasi delegaci byli bardziej mobilni na miejscu. We Włoszech prezydent wręczył gospodarzom imprezy płaskorzeźbę jelenia oraz okolicznościowe dukaty, przedstawiciele rady miejskiej przekazali zaś ozdobny witraż. Wyjazdy do Cervi, miasta które również ma w swoim herbie jelenia, stały się już tradycją wszystkich prezydentów Jeleniej Góry, zapoczątkowaną jeszcze w czasach PRL za póznego Gierka. I tym razem wszyscy delegaci podróży do Włoch, zgromadzeni z różnych opcji politycznych, zostawili polityczne spory, by przez dwa dni wspólnie pooddychać adriatyckim powietrzem, wąchać kwiaty i promować miasto u boku jego włodarzy. Delegacja Jeleniej Góry zrezygnowała z samolotu, a do słonecznej Italii udała się ścieśniona w dwóch samochodach, w których spędziła ponad 28 godzin. Wszystko to dla oszczędności jak już wspomniałem.

Myliliby się ci, którzy myślą, że włodarze nasi pojechali sobie tylko na wycieczkę za podatników pieniadze. A co przeżyli i co przywieźli, to ja wam tu opowiem w wielkim skrócie. Otóż radny Zabrzański zna dobrze język niemiecki, dlatego prezydent Obrębalski, do niedawna nazywany przez internautów „Szwagierka” lub „Tewje Mleczarz”, wybrał go sobie na dolmetschera. Pomyliła mu się tylko geografia, ale jako ekonomiście można mu to wybaczyć. Radna Grażyna Malczuk nie pija cienkich cinzano więc mogła posłużyć za kierowcę. Radna Grażyna Rehlis-Pawlukiewicz, jako przedstawicielka płci pięknej w PO slużyła za przyzwoitkę, a Ewa Duziak ze Wspólnego Miasta pojechała w ramach rekompensaty za spóźniony awan na radną w miejsce wykluczonej Danuty Wójcik.

Tak więc, po wymianie uprzejmości, proporczyków i koszulek obu drużyn, po zrobieniu sobie galerii zdjęć okolicznościowo-pamiątkowych oraz po wręczeniu dukatów jak za króla Krzywoustego, przyszedł czas na podpatrzenie pracy włoskich radnych od kuchni. Radny Zabrzański przemycił z naszego magistratu zestaw do liczenia głosów, myśląc, że jest tam też automatyczny tłumacz języka włoskiego. Klikał na przyciski i krzyczał do mikrofonu – proncie, proncie.. Na sali obrad rajców italiańskich zrobiło się poruszenie, bo wszyscy myśleli, że przybysz z Polski chce ich nagrywać; wpadli karabinierzy i aresztowali Józefa Zabrzańskiego pod zarzutem szpiegostwa. Szybko się jednak wszystko wyjaśniło, gdyż weteran naszego samorządu wiceprezydent Jerzy Łużniak wytłumaczył tamtejszemu burmistrzowi ze słownikiem włosko-polskim w ręku to cale nieporozumienie. Niestety zestaw do liczenia głosów został skonfiskowany i teraz radny Zabrzański będzie za karę miał do głosowania tylko czerwoną kartkę, a to oznacza, że PO ukarała samą siebie, bo czerwona kartka służyła zawsze jako głos przeciw. Poza tym było zabawnie, radna Ewa Duziak, która nie lubi się fotografować (do dziś nie ma jej zdjęcia na oficjalnej stronie Rady Miasta), chodziła jak Arabka. Rąbkiem chusty przysłaniała dół twarzy i rozpychając się łokciami od czasu do czasu wyskakiwała jak Filip z konopii niczym była posłanka Hojarska z jakimś prego, prego…

Po udanych obradach delegacje obu zaprzyjaźnionych krajów, jak w czasach republik radzieckich, udały się na biesiadę. Było wino białe, było wino czerwone i była włoska kuchnia, a także włoska muzyka, Paganini bodajże. Potem były tańce; tym razem nikt się nie upił< /font> i nie popełnił tego błędu, co były radny Robert Prystrom, który w swoich czasach wojażerki przetańczył ponoć całą noc z piękną kobietą, poczym nad ranem się okazało, że to był transwestyta włoski. Było minęło. Dziś prezydent Marek Obrebalski przywiózł dobrą wiadomość do Jeleniej Góry. Polacy mogą jechać do Włoch i sprzątać miasta z nieczystości, a nie robić w obozach pracy na plantacjach pomidorów. Przywiózł nie tylko dobrą nowinę, ale nauczył się też sztuki ikebany i osobiście rozłożył dywan kwiatowy na ul. Bankowej w Jeleniej Górze z okazji 900 lecia naszego miasta. Niestety polskie psy to nie kultura włoska i kwiaty zwiędły szybko z nadmiaru naturalnego nawozu.

Morał z tej bajki jest taki, że potrzebne są takie wyjazdy slużbowe do zaprzyjaźnionego miasta słonecznej Italii – by żyło się lepiej. Znam ja z autopsji te owocne i pouczające służbowe delegacje. Wprawdze swego czasu jako radny pojechałem tylko na Forum Gospodarcze do Krzyżowej, ale przez dwa dni tak się opiłem i obżarłem, że zamiast trzeciego dnia wrócić potulnie z kolegami i panią Zosią do domu samochodem, to wylądowałem u brata w Świdnicy. Do Jeleniej Góry pojechała tylko teczka. A nawt dwie, moja teczka i „raportówka” Wojciecha Zawlika…

Od dziś prezydent Jeleniej Góry dr Marek Obrebalski ma nową ksywe w Internecie. Teraz nazywają go „Słońce Cervi”. I to napewno nie z racji jego fryzury…

Grzegorz Niedźwiecki herbu Ogończyk