Wena

Wena

Nie mam weny. Co zrobić? Muszę napisać felieton. Mam tylko trzy dni. Chyba się napiję. No to siup… Spoko! A jak wypiję za dużo? To wyląduję znowu w Warszawie. A może tym razem i w Moskwie. A przy czterech promilach to mogę dojechać i do Pekinu. Teraz pytanie, pić na smutno, czy na wesoło? Jak będę pił na smutno, to napiszę jakieś treny, a nie felieton. A jak będę pił na wesoło, to napiszę fraszkę i mi nie zapłacą. Trzeba pić umiarkowanie. Eee… toż to będzie felieton do bani. No dobra, ale co pić? Piwo, wino, wódkę, spiryt? Tanie, droższe, czy wynalazki? Od bimbru, to mi papier żółknie. Piwem go zalewam. Po wódce, to nigdy nie kończę. Od szampana, robi się uwertura. Po dżinie piszę za długo. Po dykcie śmierdzi bibuła. I co robić? Siup… Może wermut? Tak, tylko, że po wermutach, to zawsze rzygam i zaś z tego nic nie będzie. Siup… Śliwowicy albo żubrówki z kłoskiem bym się napił. Tak, a potem znowu będę się czuł jakby mnie koń kopnął w głowę. Po likierze czy miodzie pitnym, to mnie pszczoły ganiają. Ryzling albo cabinet? To dobre do obiadu na apetyt, a nie pobudzać szare komórki. Oj Boże! Ile mam jeszcze czasu? Coś mi ta wena dalej nie przychodzi. Skoczę do baru. Nie, to dopiero mi czas uciekinie. U siup… Cholera, robię byki. Ale tak do lustra? To wyjdzie rymowanka. Z kimś? To się pogubię. Z dziewczyną? To wyjdzie romans. Siup… O kurde, w głowie mi się kręci. Będzie bajka. Przy muzyce? Nie, bo znowu napiszę całą symfonię. Przy świecy? Za ciemno, to będzie tragedia. Siup… Cholera czcionka mi się zlewa. Upp… mam czkawkę. Muszę się napić. Tylko co? Od wody mi nie przechodzi. Brzozówkę mam w łazience! Nie, to dobre po goleniu. Siup… Idę do piwnicy, tam mam dobrą nalewkę. Ale jak zapiję? To zaś nic nie napiszę. A mam już niewiele czasu. To pójdę do sąsiada! On ma samogon! Tak, tylko to się zawsze kończy Izbą i piszą inni kwity, a ja tylko je podpisuję. Siup… Może mam coś w kanapie? Zawsze chowam przed starą! No tak. Wtedy mam limo i też nic nie piszę, bo nie widzę. Siup… Wiem! Pomieszam trunki! Nie… to wyjdzie trylogia. Głowa mi pęka od tego myślenia. Siup… Kurde, dalej ta wena mi nie przychodzi. Bełta sobie chlapnę. Taaa… dopiero wyjdzie szmira. Rakija, albo ouzo, marzenie, to bym napisał książkę do geografii. Siup… Sake! Heh… to będę pisał kursywą. Poncz, to będzie elementarz. Aaaaa… co mi się tak ziewa. Kurde, czas ucieka, a ja akapitu nie mogę zrobić. Siup… Wiem, jagermeister… nie, bo wytnę wszystkich w pień. Po tokaju, czy egri bikaver to skaczę z mostu. Po whiskaczach i brendziakach to zawsze robię western, a potem mnie dzielnicowy szeryf nachodzi. Siup… Pociągnę sobie rurkę do gąsiora. Nie, bo mi się znowu przeleje nogawką. Po rumie, to bujam w obłokach i tańczę lambadę. Siup… gdzie ta wena? Cherry, porto; na tequilę mam ochotę lub koniaki. Taaa… To mogą pić tylko Kusiaki.

Kurde, już rano. Co ja pi(sa)łem???

Grzegorz Niedźwiecki

lew1@poczta.fm