Krótka historia pop-grupy Myslovitz

” Krótka historia pop-grupy Myslovitz ” ;

Krótka historia pop-grupy Myslovitz spisał : Robert Chuchla ____________________

Mysłowice 2009 Pamięci Moniki Haberla ( 1982-2008 ) Jestem śmiertelnie zmęczony . Przepędzają mnie z parkingów, dworców i centrów handlowych. Jest mi coraz trudniej. Chodzę po wielkim mieście , którego nazwy nie znam. Sprzedaję a raczej próbuję sprzedawać po 4 złote srebrne płytki w papierowych, kwadratowych opakowaniach. Czarnym długopisem oznaczam opakowania : ” Krótka historia pop-grupy Myslovitz ” . Złym rozdrażnionym ludziom których zaczepiam tłumaczę , że płytka zawiera krótką nieautoryzowana biografię zespołu Myslovitz z Mysłowic . Niektórzy dają mi 5 zł ( w Polsce są monety 5 , 2 i 1-zlotowe) . Jeżeli mam przeczucie , że nie zniszczy od razu płytki , daję ją, nawet bez pieniędzy. Mając kilka złotych biegnę do kafejki internetowej. Wchodzę na moją ostatnią darmową skrzynkę e-mailową i wgrywam powieść na płytkę. Cała operacja kosztuje dokładnie 4 złote i 30 groszy. Czuję , że muszę rozprowadzić co najmniej 888 egzemplarzy opowiadania. Wtedy na pewno przetrwa. Nie zginie w morzu śmiecia i oszalałym bełkocie. Nie wiem ile egzemplarzy udało mi się stworzyć. Straciłem rachubę gdzieś przy 120-130. Jeszcze dużo pracy przede mną . Jestem chory i coraz słabszy. Byłem przedsiębiorcą , budowałem boiska sportowe i place zabaw. Miałem rodzinę , żonę, dzieci , przyjaciół. Oszukała mnie firma z Kielc . Mitex – ”zero-osiem”. Bo płaciła swoim kontrahentom osiem dziesiątych procenta wartości umowy. Spróbowałem zrobić taki sam manewr wobec firm , którym ja byłem dłużny pieniądze. Moi wierzyciele grzecznie poprosili mnie żebym nie robił im takich numerów . Nie posłuchałem . Liczyłem ,że przetrzymam ich pieniądze przez zimę a wiosną spłyną do mnie zaliczki z nowych umów. Załatwili mnie w kilka tygodni. Zajęto mi rachunki , wierzytelności , samochody. Pojawiła się policja , zrobiono ze mnie oszusta. Wszystko się rozsypało. Straciłem rodzinę i przyjaciół . Miotałem się jak zwierze we wnykach. Ostatecznie trafiłem do więzienia. Trafiłem do dwuosobowej celi z Markiem. Ostrzeżono mnie , że to morderca, który zabił sędziego w jakiś okrutny sposób , że nigdy nie wyjdzie z więzienia i żebym go nie prowokował i nie drażnił , bo mnie zabije. Marek był grzecznym człowiekiem w bliżej nieokreślonym wieku. Miał swoje życie a ja starałem się udawać , że mnie nie ma. Po około dwóch miesiącach , gdy wróciliśmy z rannego spaceru , Marek poprosił żebym usiadł na jego pryczy. Mówił gorączkowo, cicho , bardzo precyzyjnie. ”Jesteś tu przypadkiem , siedzisz za damski huj, lada dzień wyjedziesz na oddział półotwarty, wrócisz do życia, będziesz miał pieniądze. Ja jestem już w grobie , nigdy mnie nie wypuszczą. Do nikogo nie mogę napisać , żeby mi pomógł. Mam tu papiery. To moje życie . To życie – i tu się zawahał – to życie innych ludzi. Mam wobec nich obowiązek. Niczego stąd nie wyślę, a jeśli nawet oni to przepuszczą to na wolności pójdzie do pieca albo w hasiok . Ty to skopiujesz i puścisz w świat. Dla ciebie to będą małe pieniądze, zarobisz je w tydzień. Dla mnie … ”. Zamilkł . Zrobiło mi się go żal . Przyrzekłem , że zabiorę jego papiery i wydrukuję. Zaczęły dziać się prawdziwe cuda. Za kilkanaście dni wyjechałem do ośrodka , gdzie wszyscy pracowali na wolności i wracali tylko na noc . Dyrektor na wstępie zapowiedział, że postara się mnie stąd pozbyć bo powinienem robić karierę na wolności , a nie ” wypoczywać na koszt podatników ” . Kilka miesięcy i wyszedłem na wolność. Znajoma sprzed lat opiekowała się mieszkaniem kuzyna , który wyjechał do Irlandii , pracować przy montażu komputerów. Tymczasowo mnie tam umieściła. Znalazłem pracę . Wieczorami dorabiałem przy obsłudze sklepu internetowego. Seledynowa papierowa teczka z zapiskami Marka leżała na dnie podróżnej torby. Było lepiej z tygodnia na tydzień. Mieszkanie , samochód stary ale sprawny , Dziewczyna. Potem nawet pies. Suczka rasy Yorkshire terier. Większe pieniądze raz w miesiącu, po parę groszy dodatkowo co tydzień , czasami częściej. Sielanka, błogość, odpoczynek wojownika po bitwie. Przeczytałem powieść Marka. Raz , dokładnie. Już jej nie odłożyłem do torby czy na półkę. Poszła w hasiok. ( hasiok to po śląsku – kosz na śmieci, Marek pochodził ze Śląska). Wyszedłem z bloku i wrzuciłem teczkę do dużego zbiorczego pojemnika na kółkach. Czułem się szczęśliwy , że odrzucam ostatnie brzemię okresu upadku i niepowodzeń. Było to środę , może w czwartek. W poniedziałek runęły na mnie fale nieszczęść . Wraca niespodziewanie właściciel mieszkania. Żaden problem , wynajmę inne , choćby pokój. W firmie dyrektor płacze i tłumaczy się , że musi mnie zwolnić bo główny udziałowiec potrzebuje etatu dla córki przyjaciela, doradcy podatkowego. Pali się przenośny komputer. Kłótnie z dziewczyna , skąd weźmiemy pieniądze na mieszkanie…

Całość na:

http://www.khpgm.pinger.pl ;
http://www.khpgm.blox.pl ;